Niemieckie środowisko skoków narciarskich już po raz dwudziesty pierwszy z rzędu musi odłożyć w czasie marzenia o zwycięstwie ich zawodnika w TCS. Występ naszych zachodnich sąsiadów był co najmniej blady, żeby nie powiedzieć beznadziejny. A przecież od premierowej edycji w sezonie 1952/1953 potrafili wygrać cały cykl aż szesnastokrotnie, podobnie jak uczynili to Austriacy i Finowie. Nota bene właśnie te trzy nacje wspólnie przewodzą w zestawieniu zwycięzców TCS. Czwarta jest Norwegia (11), a piąta Polska (5).
Co się z nimi stało?
Rafał Kot czuje się rozczarowany przede wszystkim postawą Karla Geigera, bo dostrzegał szanse, by ten po niemrawym początku sezonu włączył się do walki o czołowe lokaty. Ponadto nasz rozmówca nie szczędził krytyki Markusowi Eisenbichlerowi oraz podkreślił, że występ właściwie wszystkich Niemców był jednym wielkim rozczarowaniem.
- Niemcy nie zawodzą od wczoraj. W tym obozie dzieje się coś złego, co doskonale obrazują wyniki. Zawitał tam kryzys i wszyscy są tego świadomi, bo przecież nikt nie ma klapek na oczach. Markus Eisenbichler to szósty najlepszy zawodnik ubiegłorocznego Pucharu Świata, a trzy razy nie zakwalifikował się do drugiej serii konkursu. To nie do pomyślenia, żeby honoru reprezentacji bronił młody Philipp Raimund. Jego występ to właściwie jedyny powód do optymizmu, ale w Niemczech raczej nikomu nie w głowie świętowanie - mówił Rafał Kot w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą
- Mnie jednak osobiście najbardziej rozczarował Karl Geiger, bo krótko przed TCS zaczął skakać zdecydowanie lepiej niż na starcie sezonu. Myślałem, że się pokaże, a nawet typowałem, że znajdzie się na podium. On jednak zupełnie zawiódł swoich kibiców i jak na swoje umiejętności skakał bardzo słabo. Raz nawet nie wszedł do konkursu - dodał.
Przegrali sezon w głowach?
Rafał Kot już we wcześniejszej rozmowie z naszą redakcją zauważył, że trener Stefan Horngacher nie może korzystać ze wszystkich rozwiązań, z których by chciał, a to ze względu na ograniczony w bieżącym sezonie budżet. Zdaniem Wiceprezesa Tatrzańskiego Związku Narciarskiego, to nie jest jednak jedyny problem Niemców.
- Myślę, że co najmniej 50 proc. kłopotów tej reprezentacji wzięło się z kwestii mentalnych. Niemcy zawiesili sobie bardzo wysoko poprzeczkę. Na przykład Eisenbichler mówił, że jego celem jest zwycięstwo nie tylko w TCS, ale i w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Gdy od początku sezonu konkursy nie idą po twojej myśli, pojawiają się problemy. Uważam, że to dotyczy większej liczby reprezentantów Niemiec. Spora część ich problemów leży w głowie - mówił.
- Zwłaszcza, że presja jest spora. Horngacher nawet powiedział, że kadra, którą mają Niemcy, jest najsilniejsza w historii. Myślę, że zrobił to, by od początku uniknąć ewentualnych negatywnych komentarzy i zredukować presję. Nasi sąsiedzi zza Odry i Nysy Łużyckiej czekają na Złotego Orła już 21 lat, od czasu triumfu Svena Hannawalda, a to przecież turniej najbardziej prestiżowy, no i rozgrywany częściowo w ich kraju. To też nie jest bez znaczenia, myślę, że ci lepsi zawodnicy czuli to na własnej skórze - dodał Rafał Kot.
Do Planicy będzie dobrze?
Nasz rozmówca widzi jednak szanse na poprawę sytuacji w obozie Horngachera. Niemcom została już tylko ostatnia deska ratunku, żeby uratować sezon w oczach kibiców.
- Jestem zdania, że ta kadra mimo wszystko jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa, a Horngacher zdoła jakoś ją poukładać. Teraz są w kryzysie, ale on nie będzie trwał w nieskończoność. W tym sezonie odbędą się jeszcze mistrzostwa świata i myślę, że do czasu ich rozpoczęcia Niemcy dojdą do ładu i będą w stanie odegrać w nich jakąś rolę. Wciąż dysponują grupą teoretycznie mocnych i doświadczonych skoczków i jeśli poradzą sobie z tym, co ich trapi, mogą być jeszcze groźni - podsumował Rafał Kot.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- "Postukaliby się w czoło". Aż trudno uwierzyć, co zrobili polscy skoczkowie
- "Lubi się zabawić". Nie miał litości dla gwiazdora skoków