Najbardziej pesymistyczne prognozy pogody nie sprawdziły się. W piątek na Wielkiej Krokwi dało się skakać, chociaż momentami wiało mocniej w plecy, co pokazywały przeliczniki. Niektórzy zawodnicy podczas eliminacji mieli dodawane ponad 20 punktów za podmuchy w plecy.
Po zakończeniu eliminacji najwięcej nie będzie się jednak mówiło o momentami silniejszym wietrze w plecy, ale o decyzjach jury, jakie podejmowali w samej końcówce. Już przed skokami najlepszej dziesiątki można było zdziwić się, gdy sędziowie nagle obniżyli rozbieg.
Co prawda Daniel Tschofenig poleciał daleko (138,5 metra). Austriak nie jest jednak anonimowym skoczkiem. Potrafił w tym sezonie latać już równie daleko, a poza tym nie przekroczył granicy bezpieczeństwa skoczni (140 metrów). W związku z tym decyzja o obniżeniu rozbiegu (z nr 16 do 15) mogła dziwić.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo po transferze Ronaldo. Zobacz, co się działo na meczu
To było jednak tylko preludium. Sędziowie przeszli samych siebie w samej końcówce eliminacji, gdy zostało już tylko trzech skoczków. Przed próbą Halvora Egnera Graneruda zaczął się prawdziwy taniec z belkami. Najpierw Norwegowi obniżono belkę do nr 14, potem do nr 12, by jeszcze po chwili ustawić ostatecznie rozbieg na nr 13.
Zdekoncentrowany, wybity z dobrego rytmu Granerud - mimo że puszczono przed nim przedskoczka - nie poleciał zbyt daleko. Wylądował tylko na 123,5 metra i zajął ostatecznie dopiero 11. pozycję. Anze Laniska i Dawida Kubackiego też puszczono z 13. belki i z silnym wiatrem w plecy nie mogli wiele zrobić. Słoweniec uzyskał 126 metrów i był trzeci, a Kubacki 128 metrów i zajął 2. pozycję. Wygrał Tschofenig.
Można żałować, że jury nie zachowało cierpliwości do końca i nie zostawiło dla liderów chociaż 14. belki, która zagwarantowałaby dłuższe skoki najlepszych. Oby mniej zmian rozbiegów fani zobaczyli w sobotnich i niedzielnych zawodach w Zakopanem, które zaplanowano na 16:00. Transmisja w TVP 1, Eurosporcie 1 oraz na Pilot WP.