Dopiero 23. miejsce zajął Kamil Stoch w ostatnim konkursie Pucharu Świata w Sapporo. Polak na półmetku zajmował 28. lokatę, ale w finale udało mu się poprawić i awansować o pięć. Dokonał tego mimo faktu, że nie miał szczęścia do warunków.
W drugiej próbie wskaźniki pokazały, że wieje mu pod narty z uśrednioną prędkością 1,29 m/s. Dla przykładu, chwilę później skakał kolejny z Polaków, Aleksander Zniszczoł, a w jego przypadku korzystny wiatr dobijał do dwóch metrów na sekundę.
Trzykrotny mistrz olimpijski ponownie nie był zadowolony z tego, w jakich okolicznościach przyszło mu rywalizować.
- Mam mieszane uczucia. Nie chcę narzekać na coś na co nie mam wpływu, ale czasami chyba mogę. Wymeldowuję się z tej imprezy, dziękuję bardzo, nie będę się bawił w taki sposób - mówił przed kamerą Eurosportu.
- Uważam, że moje skoki były dobre. Ale w sobotę o ile to była loteria, tak teraz to była taka randka w ciemno - skwitował.
Na koniec ósmy skoczek klasyfikacji generalnej Pucharu Świata przyznał, że i tak z uśmiechem wyjeżdża z Sapporo. Liczy na to, że limit pecha już wyczerpał i natura odda mu to w ważnym momencie.
Kolejne zawody Pucharu Świata rozegrane zostaną 28 i 29 stycznia w Bad Mitterndorf. Będą to pierwsze w sezonie loty narciarskie.
Czytaj także:
- Szok w Sapporo. Pogrom wielkich nazwisk
- Polacy najsłabiej w sezonie. Zobacz klasyfikację Pucharu Narodów
ZOBACZ WIDEO: Thurnbichler zwrócił się do Polaków. Co za słowa!