- Praktycznie wszyscy oszukują, więc muszę się z tym pogodzić, inaczej nie miałbym szans. Teraz kontrolerzy są bezsilni, inaczej musieliby zdyskwalifikować połowę listy startowej - te słowa wywołały burzę w świecie skoków narciarskich.
Wypowiedział je anonimowy skoczek w rozmowie ze szwajcarskim dziennikiem "Blick".
W środowisku zawrzało. - Myślę, że to bardzo odważne stwierdzenie - rzucił Niemiec Andreas Wellinger, słowa którego cytuje sport.de.
- To sport wyczynowy, w którym każdy stara się jechać do granic możliwości. Moim zdaniem kontrole są 100 razy lepsze niż w zeszłym sezonie. Ten skoczek powinien skoncentrować się na sporcie - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu
Wspominając o "100 razy lepszych kontrolach" dodać należy, że od tego sezonu zajmuje się tym inna osoba. Jest nią Christian Kathol, który zastąpił Mikę Jukkarę.
- Sprawdza sprzęt bardzo dobrze. Sam się o tym przekonałem. Jeśli kombinezon faktycznie jest za duży, to mierzy go i odpadasz - przyznał z kolei Markus Eisenbichler, dodając, że Kathol jest sprawiedliwy w tym co robi.
Ten wskazał również, który ze skoczków może stać za całą sprawą i "anonimowym wywiadem". Swoje podejrzenia skierował na... Szwajcarów. - Kolega ze Szwajcarii, który to powiedział, powinien się skoncentrować na najważniejszym - stwierdził.
Kto znajduje się w kręgu? Simon Ammann, Gregor Deschwanden, Kilian Peier i Dominik Peter. Ta czwórka wystąpiła w konkursach Pucharu Świata w Bad Mitterndorf. A wiadomo, że "rozmówca" brał w nich udział...
Zobacz także:
Trzeba było działać. Tajner ocenił decyzję Thurnbichlera ws. Kamila Stocha
To nie są dobre informacje ws. formy Dawida Kubackiego