Szybko MŚ w Planicy zafundowały polskim kibicom huśtawkę nastrojów. Zaczęło się jak u Hitchcocka - w czwartkowych treningach z powodu bólu pleców nie wystartował Dawid Kubacki. Start w kwalifikacjach wicelidera Pucharu Świata, jednego z głównych faworytów mistrzostw, stanął pod znakiem zapytania. Rozpoczęła się walka z czasem lekarza, fizjoterapeuty i skoczka.
W piątek od rana było nerwowo. Komunikat o tym czy Kubacki wystartuje czy nie, miał pojawić się najpóźniej do 9 rano. Później przesunięto ten termin o trzy godziny. Minęła 12:00 i nadal nie było żadnych informacji. Kibice tracili cierpliwość. Po sieci zaczął nawet krążyć fejk, że Kubacki wystartuje.
Kilka minut później wątpliwości już nie było. Wreszcie, po długim wyczekiwaniu, Polski Związek Narciarski oficjalnie poinformował, że 32-latek wystartuje w eliminacjach. Kubacki był w stanie wykonać imitację skoku na treningu i dostał zielone światło od lekarza kadry i trenerów na skoki na skoczni.
Złoto? To realny scenariusz
Próba generalna wypadła całkiem okazale. Dawid Kubacki nie skakał jeszcze na sto procent możliwości, ale najważniejsze, że ból nie był na tyle silny, by uniemożliwił mu skakanie. Zarówno w serii próbnej jak i w kwalifikacjach był w najlepszej dziesiątce, a to bardzo dobry sygnał. Fajerwerki, o ile zdrowie pozwoli, wicelider Pucharu Świata zamierza odpalić w sobotnie popołudnie.
Eksperci nie mają wątpliwości - Kubacki jest jednym z faworytów konkursu. Józef Jarząbek, pierwszy trener Polaka, przekonuje nawet, że to jego były podopieczny zdobędzie złoto (więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jest w 34. tygodniu ciąży. Zobacz, co robi
Kibice medalowe nadzieje wiążą jednak nie tylko z Kubackim. Wieczorem na skoczni K-95 tytułu bronić będzie Piotr Żyła. Nie widać już po nim zmęczenia, jakie dało się zauważyć w indywidualnych konkursach w Lake Placid. Po powrocie do kraju 36-latek porządnie odpoczął i znów ma mnóstwo energii do skakania. Od pierwszego czwartkowego skoku ani razu nie wypadł z TOP 10, po kilku próbach kręcił się blisko podium. Jak zawsze jest nieobliczalny, stać go na wszystko, nawet na obronę mistrzowskiego tytułu.
Jeśli znów puści hamulec ręczny i nie będzie pilnował swoich skoków, nieźle może namieszać także Kamil Stoch. I jemu, podobnie jak Żyle, przerwa od skakania posłużyła. Do Słowenii przyjechał odmieniony trzykrotny mistrz olimpijski. Znów pełen energii i potrafiący cieszyć się ze swoich skoków.
W treningach jeszcze kontrolował swoje próby, w eliminacjach skoczył już na luzie i od razu oddał jedną z najdłuższych prób - 99,5 metra. Potrzeba jednak lepszego niż w piątek lądowania. Stoch to jednak jeden z najlepszych stylistów w stawce, można niemal w ciemno zakładać, że w sobotę wykona świetny telemark.
To może być polski dzień w Planicy, chociaż faworytów - oprócz trzech naszych skoczków, jest mnóstwo. Świetne wrażenie na treningach i kwalifikacjach zrobili Słoweńcy: Anze Lanisek i Timi Zajc. Formy nie stracił lider Pucharu Świata Halvor Egner Granerud. Mocni są Niemcy: Andreas Wellinger i Karl Geiger, Austriacy: Stefan Kraft oraz Daniel Tschofenig i Japończyk Ryoyu Kobayashi. Łącznie to już ponad 10 nazwisk!
Wątpliwości? Złe prognozy i decyzje jury
A może być ich jeszcze więcej, bowiem wpływ na wyniki konkursu - niestety - mogą mieć warunki pogodowe. To może być wręcz armagedon na skoczni. Do Planicy zbliża się bowiem chłodny front, który przyniesie w kolejnych dniach spadek temperatury. Zanim to jednak nastąpi, meteorolodzy prognozują najpierw opady deszczu, potem deszczu ze śniegiem i mokrego śniegu. Załamanie pogody ma nastąpić późnym popołudniem, czyli w porze konkursu o medale.
Nie można zatem wykluczyć, że czeka nas powtórka scenariusza sprzed czterech lat, gdy w Seefeld pogoda urządziła horror na skoczni. Przez gęste opady śniegu na obiekcie K-95 działy się cuda. Po pierwszej serii odpadł Żyła, a Kubacki i Stoch zajmowali odległe miejsca. W finałowej serii warunki znów diametralnie się jednak zmieniły, a Polacy wykorzystali okno pogodowe i tak Kubacki z 27. miejsca został mistrzem świata, a Stoch z 18. lokaty wicemistrzem (szczegóły TUTAJ).
Teraz, tak samo jak cztery lata temu, to nie wiatr (jego siła nie ma być zbyt duża), a opady mogą pokrzyżować plany spokojnego konkursu, w którym tylko forma sportowa zadecyduje o wyniku.
Można się obawiać także o to, czy zbyt asekuracyjnie do zawodów nie podejdą sędziowie. W Rasnovie i Lake Placid, konkursach poprzedzających mistrzostwa, jury zaskoczyło, bowiem potrafiło nie zmieniać belki przez całą jedną serię. W Planicy, przynajmniej na razie, wrócili jednak do swoich nawyków.
W kwalifikacjach, mimo że żaden skoczek nie przekroczył odległości bezpieczeństwa, aż dwukrotnie jury obniżało rozbieg. To nie jest słuszna droga. Zwłaszcza na mniejszym obiekcie punkty za zmianę belki startowej odgrywają olbrzymią rolę i mogą mieć wpływ na wyniki najlepszych. Dlatego dla sprawiedliwego widowiska o wiele lepiej byłoby, gdyby sędziowie wrócili do zachowania z Rumunii oraz USA i na tak ważnych zawodach przeprowadzili jedną serię z tego samego rozbiegu.
Wiele czynników musi się zatem złożyć na medal w sobotni wieczór. Forma sportowa to tylko jeden z nich, ale akurat o nią w przypadku Biało-Czerwonych nie musimy się martwić. Początek zawodów na K-95 o 17:00. Godzinę wcześniej wystartuje seria próbna. Transmisja z konkursu w TVN, Eurosporcie 1 oraz na Pilot WP. Wynikowa relacja na żywo na WP SportoweFakty.
Z Planicy Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty