Wszedł do pokoju Piotra Żyły. I nagle Polak zaczął krzyczeć

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Piotr Żyła
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Piotr Żyła

Piotr Żyła w środowisku skoków narciarskich uchodzi za lotnika. Mistrz świata ze skoczni normalnej w rozmowie dla Skijumping.pl opowiedział o swoim debiucie na mamucie.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=11763]

Piotr Żyła[/tag] jest jednym z najbardziej doświadczonych skoczków w całym cyklu Pucharu Świata. Czołowy zawodnik w świecie skoków narciarskich nigdy nie ukrywał, że jego wielką sympatią są obiekty do lotów narciarskich.

Na popularnym mamucie Żyła zadebiutował w 2006 roku. Wówczas pojechał na prawdopodobnie najbardziej imponującą ze skoczni do lotów - do Planicy. O swoich początkach opowiedział w rozmowie z Dominikiem Formelą.

Wówczas mamuty nie były aż tak lubiane przez skoczków, jak to jest teraz. - To był 2006 rok, w Planicy. Było tak, że nikt nie chciał jechać, a ja chciałem jechać! Wtedy za naszą reprezentację byli odpowiedzialni Heinz Kuttin i Stefan Horngacher. Pierwszy z nich był w kadrze A i brakowało mu zawodników, ponieważ starym nie chciało się już jechać, bo byli zmęczeni sezonem, a my w kadrze B mieliśmy imprezę na zakończenie sezonu po Pucharze Kontynentalnym w Bischofshofen - wspomina na Skijumping.pl.

Wówczas z Żyłą do Słowenii polecieli jeszcze doświadczony Adam Małysz, młodziutki Kamil Stoch oraz Stefan Hula. Debiutant zastąpił z kolei Roberta Mateję. - Zawodnicy są już trochę zmęczeni, szczególnie Robert. On ma naprawdę dużą moc i możliwości, co pokazuje w niektórych skokach, ale zaraz potem zupełnie psuje swoje próby. Rozmawialiśmy o tym i zdecydowaliśmy się dać szansę młodym na obycie się w lotach, co może zaprocentować w przyszłości. Piotrek Żyła wprost nie może doczekać się, aby pojechać na loty, ponieważ wszyscy jego koledzy już mieli taką okazję, więc się zgodziliśmy - mówił wówczas dla Skijumping.pl Kuttin.

- Stefan przyszedł do pokoju i zapytał, kto chce pojechać na mamuta? Ja chcę jechać, krzyknąłem! Popatrzył i zgodził się, ponieważ Heinz kazał mu wybrać zawodnika. Potem Stefan opowiadał, że Heinz kilkukrotnie się pytał, czy na pewno tak ma być - kontynuuje Żyła.

- Później Heinz mówił mi, że jeszcze nigdy nie bał się tak puścić zawodnika, jak mnie wtedy. Próbował trzymać flagę, ale trzęsła mu się ręka (śmiech). Skoczyłem krótko, pewnie, 133 metry... Na pierwszy raz było dobrze. W kolejnej próbie uzyskałem 170,5 metra. Fajna zabawa była! To już było dawno, ale towarzyszyły temu inne emocje, bo i skocznie były inne. Stary obiekt w Planicy? To była piękna skocznia... - wspomina.

Czytaj także:
Z mundialu będą wracać w strachu. Grozi im nawet kara śmierci
Tragedia w Katarze. Pojechał tam, by zajmować się mundialem

ZOBACZ WIDEO: Tego gola można oglądać i oglądać. Ależ uderzył

Źródło artykułu: WP SportoweFakty