To był pierwszy sezon pracy w polskiej kadrze Stefana Horngachera. Austriak przyszedł do kadry po kadencji Łukasza Kruczka i wydawało się, że znalazł remedium na skoki Biało-Czerwonych. Od razu pojawiły się wyniki.
I to nie tylko u Kamila Stocha, o którym wszyscy wiedzieli, że jest zdolny do wielkich rzeczy. W czołówce regularnie meldowali się Maciej Kot, Dawid Kubacki czy Piotr Żyła. To właśnie ten ostatni w Lahti stał się bohaterem całego kraju.
Po nieudanym, bo bez medalu żadnego z Polaków, konkursie na skoczni normalnej przyszedł czas na indywidualne zawody na większym obiekcie. Tam wszyscy wśród faworytów do zdobycia krążka wymieniali Stocha, Kota czy Kubackiego. O Żyle mało kto mówił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 42-letnia gwiazda myśli o powrocie. Tak się przygotowuje
A to był ogromny błąd. Polak ogromną klasę pokazał już w pierwszej serii. Uzyskał aż 127,5 metra, co dało mu 6. lokatę. Jego strata do zajmującego trzecie miejsce Andreasa Stjernena była minimalna. O wszystkim decydował drugi skok.
A w nim Żyła wiedział, co ma zrobić. Oddał jedną z najlepszych prób w swoim życiu. Znakomicie wyszedł z progu i pięknie zachował się w powietrzu. I wszyscy byli pewni, że po swojej próbie obejmie prowadzenie.
Na ekranach wyświetliła się cudowna odległość. Polak przeskoczył rozmiar obiektu, lądując na 131. metrze. Zrobił to w nienagannym stylu, a od sędziów dostał aż 57 punktów.
Rozpoczęło się nerwowe oczekiwanie na to, czy ten skok wystarczy naszemu reprezentantowi na medal. Wyprzedził dwóch kolejnych rywali, ale zajmujący 3. miejsce po pierwszej serii Stjernen też skoczył znakomicie - 129 metrów. Do tego miał przewagę po poprzednim skoku. Zaczęło się nerwowe liczenie.
Na tablicy wyników przy nazwisku Norwega wyświetlił się numer "2". A to oznaczało, że Polak na pewno zdobędzie medal mistrzostw świata.
To jednak reakcja Piotra Żyły zaskoczyła. Polak znany ze swojego żywiołowego charakteru wieść o medalu przyjął zupełnie inaczej niż wszyscy by się tego spodziewali. Nie było żadnej szalonej cieszynki.
Zamiast tego widać było, że nasz reprezentant jest w szoku. Żyła siedział na fotelu lidera kompletnie bez ruchu, z głową opuszczoną w dół. Uśmiechu próżno było szukać na twarzy nowego medalisty mistrzostw świata.
Szok nie mijał wraz z kolejnymi minutami. W telewizyjnych wywiadach Żyła dalej sprawiał wrażenie mocno zagubionego, kompletnie nieobecnego. Jego wywiad dla TVP trwał krótko, bo sam reporter zauważył, że Żyła w tym stanie nie był partnerem do rozmów.
Jednak już dzień później skoczek był zupełnie inny. Gdy na dekoracji odbierał brązowy medal mistrzostw świata wprost tryskał humorem. Ciągle żartował i odpowiadał na pytania reporterów. Zdał sobie sprawę z ogromnego sukcesu.
Czytaj więcej:
Dobry prognostyk. Polacy czują się w Lahti jak u siebie