Miał przesiąść się do tira, a jednak wraca. Nowa rola Roberta Matei w polskich skokach

Newspix / Rafał Rusek / PressFocus / Na zdjęciu: Robert Mateja
Newspix / Rafał Rusek / PressFocus / Na zdjęciu: Robert Mateja

Robert Mateja wraca do polskich skoków i jest do powrót w nowej roli. Choć był bliski, aby odejść z tego sportu i wsiąść do tira - informuje portal sport.interia.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Wraz z końcem sezonu 2022/23 zakończył się także trzyletni rozdział w karierze Roberta Matei, w którym to pełnił rolę asystenta reprezentacji Czech w kombinacji norweskiej. Wszystko wskazuje na to, że kluczowym czynnikiem były tutaj słabsze wyniki czeskich dwuboistów.

Były skoczek w rozmowie z portalem sport.interia.pl przyznał, że po zakończeniu tej współpracy, poważnie myślał o tym, aby pójść w zupełnie inną stronę.

- Chciałem spróbować czegoś nowego i nawet zdobyłem wykształcenie w tym kierunku. W poniedziałek miałem końcowy egzamin na Świadectwo Kwalifikacji Zawodowej. Prawo jazdy na samochód ciężarowy zrobiłem już dwa lata temu, a teraz zostałem zawodowym kierowcą, bym mógł wykonywać usługi w transporcie - przyznał.

Te plany jak na razie musi odłożyć w czasie. Mateja wraca bowiem do polskich skoków, gdzie czeka na niego nowa rola. Polski Związek Narciarski zdecydował wprowadzić model, w ramach którego juniorzy będą pracować w Szkołach Mistrzostwa Sportowego. Mateja będzie jednym z dwóch trenerów w Szczyrku (drugim Sławomir Hankus. Grzegorz Miętus i Mariusz Chrapek pracować będą natomiast w Zakopanem, a głównym trenerem kadry juniorskiej niezmiennie będzie Daniel Kwiatkowski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"

Przypomnijmy, że w przeszłości Mateja pełnił funkcję szkoleniowca kadry B i C w polskiej kadrze w skokach w latach 2011-18. W okresie 2018-20, przed przenosinami do Czech, był asystentem trenera w polskiej kadrze dwuboistów.

Czytaj także:
Sezon jeszcze się nie zaczął, a skoki już odwołane. Zaskakująca decyzja
Mama Daniela Andre Tande o swoim synu. "Cały czas płakałam"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty