Wraz z końcem sezonu 2022/23 zakończył się także trzyletni rozdział w karierze Roberta Matei, w którym to pełnił rolę asystenta reprezentacji Czech w kombinacji norweskiej. Wszystko wskazuje na to, że kluczowym czynnikiem były tutaj słabsze wyniki czeskich dwuboistów.
Były skoczek w rozmowie z portalem sport.interia.pl przyznał, że po zakończeniu tej współpracy, poważnie myślał o tym, aby pójść w zupełnie inną stronę.
- Chciałem spróbować czegoś nowego i nawet zdobyłem wykształcenie w tym kierunku. W poniedziałek miałem końcowy egzamin na Świadectwo Kwalifikacji Zawodowej. Prawo jazdy na samochód ciężarowy zrobiłem już dwa lata temu, a teraz zostałem zawodowym kierowcą, bym mógł wykonywać usługi w transporcie - przyznał.
Te plany jak na razie musi odłożyć w czasie. Mateja wraca bowiem do polskich skoków, gdzie czeka na niego nowa rola. Polski Związek Narciarski zdecydował wprowadzić model, w ramach którego juniorzy będą pracować w Szkołach Mistrzostwa Sportowego. Mateja będzie jednym z dwóch trenerów w Szczyrku (drugim Sławomir Hankus. Grzegorz Miętus i Mariusz Chrapek pracować będą natomiast w Zakopanem, a głównym trenerem kadry juniorskiej niezmiennie będzie Daniel Kwiatkowski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"
Przypomnijmy, że w przeszłości Mateja pełnił funkcję szkoleniowca kadry B i C w polskiej kadrze w skokach w latach 2011-18. W okresie 2018-20, przed przenosinami do Czech, był asystentem trenera w polskiej kadrze dwuboistów.
Czytaj także:
- Sezon jeszcze się nie zaczął, a skoki już odwołane. Zaskakująca decyzja
- Mama Daniela Andre Tande o swoim synu. "Cały czas płakałam"