To już pewne. Harri Olli nie uniknie kary za swoje skandaliczne zachowanie ze stycznia 2022 roku. Były skoczek narciarski miał na parkingu w Lahti zaatakować swoją byłą żonę. Interweniowali obecni na miejscu inni kierowcy. W efekcie jeden z nich został tak ciężko pobity, że konieczna była operacja (pisaliśmy o tym tutaj).
Dziennikarze tygodnika "Seiska", którzy od początku informowali o sprawie, przekazali nowe ustalenia. Fińskie media donoszą, że 38-latek może zostać potraktowany surowiej. Tym bardziej że odsiedział już wyrok 4,5 miesiąca pozbawienia wolności.
"Będzie to kolejna kara z paragrafu za pobicie z poważnym uszkodzeniem ciała, czyli recydywa, więc teraz nie uniknie surowej kary więzienia, a grozi mu od roku do nawet dziesięciu lat" - napisano w tygodniu "Seiska".
Olli stanie przed sądem jeszcze w listopadzie 2023 roku. To nie pierwszy jego "zatarg" z prawem. W 2008 roku został skazany za jazdę pod wpływem alkoholu. Potem często awanturował się ze swoją partnerką życiową (miał między innymi pobić ją kuflem do piwa). Mimo tego para wzięła ślub w 2014 roku, ale ich małżeństwo nie przetrwało próby czasu.
Jako sportowiec Olli był jednym z największych fińskich talentów w skokach narciarskich w obecnym stulecie. Choć jego kariera trwała krótko, to przez kilka lat liczył się w Pucharze Świata. Zdobył także srebrny medal w mistrzostwach świata w 2007 roku w Sapporo na dużej skoczni oraz srebrny 2008 i brązowy 2010 drużynowo w MŚ w lotach.
Fińskie media zgodnie podkreśliły, że kariera Olliego "była wielka, ale też i krótka, lecz ta druga, alkoholowa i zbójecka dalej trwa i z wiekiem nawet rozkwita, więc sąd będzie musiał wreszcie zareagować surowiej".
Czytaj także: Nie uwierzysz, co opublikował Kubacki. To żart?! >>
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjrzyj się dokładnie. Skradła show w centrum miasta