Trzy zwycięstwa, trzy drugie miejsca - to znakomity dorobek Vladimira Zografskiego w konkursach Letniego Grand Prix. W efekcie Bułgar napisał historię, bo został triumfatorem całego cyklu.
Przed sobotnim, ostatnim konkursem w Klingenthal, miał 34 punkty przewagi nad Gregorem Deschwandenem. I choć Szwajcar zakończył zmagania na wyższym miejscu, Bułgar obronił tę przewagę. Deschwanden stracił do niego 22 punkty.
Po życiowym sukcesie Zografski przemówił w języku polskim. Bułgar od lat jest w związku z Polką, a od niedawna prowadzi go także polski trener, Grzegorz Sobczyk.
- Czuję się bardzo dobrze. Nie oczekiwałem tego, bo miałem tutaj trochę problemów. Nie skakałem dobrze, a stres też robił swoje. Na koniec jednak się udało i bardzo się cieszę - powiedział przed kamerą Eurosportu.
- Po pierwszym konkursie w Hinzenbach miałem cięższy czas (nie awansował do niego ze względu na upadek - red.), bo nie mogłem normalnie spać. Ale udało się, jestem bardzo szczęśliwy - dodał.
Zografski zdradził, że do Klingenthal przyjechała cała jego rodzina. - Dzisiaj jest czas na imprezę - powiedział z uśmiechem.
Pół żartem, pół serio odpowiedział mu trener Sobczyk. - On jeszcze nie wie, jaki ma jutro trening. Może się zdziwić z tym świętowaniem.
Czytaj także: Kubacki szczery przed kamerą. To dlatego nie wygrał
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Polka zrobiła furorę w Monachium. Co za pokaz!