W sobotę w Ruce Dawid Kubacki zajął 21. miejsce. Pozostali skoczkowie nie zakwalifikowali się do drugiej serii. W niedzielę Kubacki uplasował się na 23. lokacie, a 21. zajął Piotr Żyła. Fatalne wyniki w inauguracyjnych konkursach Pucharu Świata skutkują napiętą atmosferą wokół polskich skoków.
Po niedzielnym konkursie na Rukatunturi w studiu TVN wypowiedział się Dawid Kubacki. 33-letni zawodnik nie zgodził się z pomysłami sztabu szkoleniowego.
- Moim zdaniem to nie tędy droga. Bo tutaj trzeba się skupić na podstawach. Na tym, co jest proste do zrobienia. A nie rozbijać tych skoków na milion kawałków. Bo to nic nie daje - ocenił Kubacki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bajeczne wakacje. Tak wypoczywa rywalka Świątek
- Ja, jak z nim (Thurnbichlerem - przyp. red.) rozmawiałem, to raczej w tę stronę. Nie kombinujmy, nie rozkładajmy tych skoków na milion części, bo jak ja rozwalę w sobie koncentrację na siedem różnych rzeczy, to żadna z nich nie zadziała dobrze. Takie jest moje założenie i tego się trzymam. Trochę się ze mną kłócą i nie bardzo pozwalają tym torem iść, ale będziemy rozmawiać pewnie dziś znowu - zdradził jeden z liderów kadry.
Wcześniej głos zabrał Kamil Stoch. - Nie do końca wierzyłem w pomysł na dzisiejszy skok. Nie chcę mówić, że myśl szkoleniowa jest zła, ale na tej skoczni nie czuję się dobrze. Za dużo było od razu u mnie zmian w skokach i trochę się w tym wszystkim pogubiłem - powiedział Kamil Stoch na antenie Eurosportu po kwalifikacjach do niedzielnego konkursu PŚ w Ruce.
Dawid Góra, WP SportoweFakty: Słowa Dawida i Kamila w Ruce to bezpośrednia krytyka trenera Thomasa Thurnbichlera.
Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego: Niektórzy tak to odebrali, ale myślę, że cała sprawa została nakręcona po tym, jak Kamil stwierdził, że nie jest przekonany do swoich skoków. To było jednak spowodowane tym, że po swoich startach czuł się sfrustrowany, bo miejsca, jakie zajmuje, dla takiego zawodnika, nigdy nie są przyjemne. Zresztą dla żadnego by nie były. A potem wydaje mi się, że Dawidowi i Kamilowi starano się trochę włożyć w usta słowa świadczące o jakimś konflikcie. Tymczasem ja wiem, że żadnego konfliktu nie ma. Rozmawiałem z Thomasem, pisałem z chłopakami. Wszystko jest pod kontrolą. Teraz mają kilka swobodnych dni, a w Lillehammer będą nastawieni na treningi.
Pytałeś Dawida i Kamila wprost, co się stało w Ruce?
W tym stylu nie pytałem, to by było nie na miejscu. Zwróciliby się do nas, gdyby stracili zaufanie do trenerów i gdyby coś naprawdę było nie tak. Takiego sygnału nie dostałem.
Czyli rozłamu w kadrze nie ma?
Nie, na pewno nie.
Z wyników jednak trudno być zadowolonym.
Zgadzam się.
Jaka jest szansa na to, że rezultaty szybko się poprawią?
Trenerzy doskonale wiedzą, gdzie jest problem. Zresztą, jeśli ktoś zna się na skokach, zauważył, jak skakali nasi kadrowicze, a jak pozostali zawodnicy. Myślę, że reprezentanci Polski są w stanie szybko się przełamać. Dobrze przepracowali całe lato, nie ma paniki. To musi zaskoczyć, potrzeba znalezienia optymalnych pozycji dojazdowych, bo ten element znów zaczyna szwankować. Tak samo było dwa lata temu. Od pozycji dojazdowej wszystko się zaczyna. Jeśli nie jest stabilna, potem pojawiają się problemy z wyjściem z progu, lotem i szybkością. Ostatecznie nie ma takiej długości skoku, jak byśmy oczekiwali.
Ze słów naszych kadrowiczów dało się wyczytać, że woleliby skupić się na podstawach. Tymczasem pracują nad innymi elementami.
To jest do rozważenia. Rok temu chłopaki skupiali się na podstawach. W ten sposób starali się uzyskać stabilizację. Teraz robią inne ćwiczenia, bo nie da się cały czas wykonywać tych samych. Mogą mieć więc wrażenie skupienia na czymś innym. Z drugiej strony może trenerzy próbują przekazać im coś innego, ale są problemy z komunikacją. Wszyscy czasem takie mamy, nawet w związku - myśli się o czymś podobnym, a przekazuje coś innego. W ten sposób dochodzi do nieporozumień. To jest kwestia do przegadania.
I wiem, że takie rozmowy po zawodach już były. Jestem przekonany, że w Lillehammer zaprezentujemy się ze zdecydowanie lepszej strony. Chłopaki z trenerami pewne rzeczy sobie wyjaśnili i wszystko pójdzie do przodu.
Czyli nie powinniśmy sięgać po zawodników niższych kadr?
Zamiarem trenerów było, żeby podczas zawodów w pierwszych dwóch miastach, startować tym samym składem. Natomiast jeśli w Lillehammer ktoś będzie skakać bardzo źle, trzeba będzie rozważać zmianę. Ale nawet jeśli tak się wydarzy, to do zmiany dojdzie raczej po konkursach.
Rozmawiał Dawid Góra, WP SportoweFakty