Początek sezonu w wykonaniu polskich skoczków był fatalny. Pierwsze cztery konkursy nie układały się zupełnie po myśli Biało-Czerwonych. Przełamanie miało nadejść w Klingenthal, co zwiastowały wyniki w skokach treningowych.
Tak się jednak nie stało. Andrzej Stękała, który w serii próbnej poprzedzającej sobotni konkurs był najlepszym z Polaków, w pierwszej serii oddał krótki skok i zajął odległe 42. miejsce. Jeszcze słabiej spisał się Maciej Kot (46. lokata). Do drugiej serii nie awansował także Paweł Wąsek (41. miejsce).
Lepiej wypadli Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Po pierwszych skokach plasowali się odpowiednio na 7. i 12. lokacie. W drugiej serii Biało-Czerwonym nie pomogły warunki atmosferyczne. Próby Polaków nie były już tak udane, co skończyło się spadkiem w klasyfikacji odpowiednio na 11. i 15. pozycję.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zrobił to na siedząco. Po prostu magia
Światełko w tunelu dostrzega jednak Thomas Thurnbichler. Trener reprezentacji Polski swoimi spostrzeżeniami podzielił się w rozmowie przed kamerami TVN.
- Potrzebujemy stabilności, cierpliwości oraz trochę szczęścia. Jeśli chodzi o skoki Kubackiego i Żyły, to jest postęp. W przypadku Stękały, Wąska i Kota zabrakło właśnie nieco szczęścia - powiedział austriacki szkoleniowiec.
Okazja do poprawy wyników już w niedzielę (10 grudnia). Tego dnia odbędzie się drugi konkurs indywidualny w Klingenthal.
- To, co zrobili dziś (w sobotę, przyp. red.) Piotrek i Dawid, podbuduje ich na jutrzejszy (niedzielny, przyp. red) konkurs. Będąc zbudowanym, łatwiej będzie robić kolejne postępy - zauważył Thurnbichler.
Początek niedzielnego konkursu o godzinie 16:00. Wcześniej, bo o godzinie 14:00, przeprowadzone zostaną kwalifikacje.
Zobacz także:
Jeden wniosek po skokach Polaków