Nie było wyczekiwanego przez polskich kibiców przebudzenia formy naszych skoczków podczas 72. Turnieju Czterech Skoczni. Najlepszy z Biało-Czerwonych, Kamil Stoch, zajął w końcowej klasyfikacji zawodów 15. miejsce. Najwyższe miejsce w konkursie? Również osiągnął to trzykrotny mistrz olimpijski, kończąc zawody w Innsbrucku na 11. miejscu.
Polscy skoczkowie wyrównali już niechlubny rekord z 2004 roku. W Bischofshofen zaliczyli 13. z rzędu konkurs indywidualny Pucharu Świata bez miejsca w czołowej "10".
Wprawdzie podczas TCS widać było postęp u wspomnianego Stocha, przebłyski miał Piotr Żyła, punktowali Dawid Kubacki, Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek, jednak finalnie najczęściej zajmowali miejsca w trzeciej dziesiątce.
Już w najbliższy weekend naszych zawodników czekają zawody w Wiśle, następnie w Szczyrku i Zakopanem, czyli pierwszy w historii PolSKI Turniej.
Czy są powody do optymizmu przed konkursami w naszym kraju? Pobicie wspomnianego rekordu przed swoimi kibicami byłoby po prostu katastrofą.
- Cytując klasykę polskiego filmu, "jeszcze więcej optymizmu" - mówi nam pytany o swoje odczucia po Turnieju Czterech Skoczni komentator Eurosportu Igor Błachut. - Ale tak na poważnie: wyglądało to odrobinę lepiej, jeśli chodzi o lokaty naszych skoczków. Z drugiej strony niewiele było trzeba, żeby było lepiej i nie ma co skakać z radości. Są jednak podstawy do wiary, że podczas polskich konkursów będziemy mieć więcej powodów do zadowolenia.
Nasz ekspert największe nadzieje wiąże z dobrą znajomością obiektów przez Polaków.
- Będą skakać u siebie, obiekty są im lepiej znane niż rywalom z zagranicy. Mam też wrażenie, że nasi zawodnicy też czują, że coś drgnęło. Jest to być może efekt nowych kombinezonów, bo po ich wprowadzeniu ewidentnie zaczęli skakać dalej. Oczywiście, oprócz Kamila, który z nich nie korzysta - zaznacza.
"Oczyściła się atmosfera"
Według komentatora pozytywnie na skoczków wpłynęło też zwolnienie dotychczasowego asystenta Thomasa Thurbichlera, Marca Noelke, którego relacje z zawodnikami miały być bardzo napięte (WIĘCEJ TUTAJ). Tuż przed Turniejem Czterech Skoczni jego miejsce zajął Wojciech Topor.
- Po zwolnieniu dotychczasowego asystenta Thurnibichlera oczyściła się atmosfera w grupie. Pojawił się Wojtek Topór - osoba bardzo dobrze im znana, nie jest tajemnicą, że przyjaźniąca się choćby z Kamilem. Oni znają się prywatnie i sobie ufają. Wiedzy Wojtkowi też nie można odmówić, on cały czas się rozwija - chwali byłego skoczka nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: Dzień z Mistrzem. Robert Kubica: Dopóki ta pasja jest, będę to kontynuował
Błachut twierdzi, że przed rozpoczęciem sezonu sztab szkoleniowy chciał wprowadzić zbyt wiele zmian, na czym bardzo ucierpiała technika. To z kolei doprowadziło do tak fatalnych wyników skoczków w pierwszych konkursach nowego sezonu.
- Docierały do nas odpryski informacji, że nie do końca wszystko wygląda tak, jak powinno. Że zostały popełnione błędy w trakcie przygotowań, że chciano wprowadzić za dużo zmian w zbyt krótkim okresie. W efekcie skoczkowie rozsypali się technicznie i po pierwszych konkursach zaczęli się wewnętrznie buntować, co nie służy współpracy. To dało się wyczuć, widząc ich rozmowy z dziennikarzami. Po zmianach w sztabie jakby trochę zeszło ciśnienie. A to może tylko pomóc - zapewnia.
Choć polscy skoczkowie walczą o miejsce w czołowej "10", to wśród ekspertów nie brakuje optymizmu. Wojciech Fortuna przekonywał WP SportoweFakty, że już podczas konkursów w Polsce nasi powalczą o podium. Z kolei były prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner liczy, że dojdzie do tego, ale daje na to czas do końca sezonu.
Co na to Igor Błachut? Komentator Eurosportu tonuje tak optymistyczne nastroje.
- Nie wiem, czy nie za szybko na tak wysokie lokaty. Żaden sportowiec nie funkcjonuje w próżni, no może poza rosyjskimi. Czy nasi zrobią postęp, to jedna sprawa. Druga, to jak będą skakać rywale. To jest zagadka. Widzieliśmy podczas Turnieju Czterech Skoczni, że tak rewelacyjnie skaczący wcześniej Szwajcarzy spuścili z tonu. Podobnie jak Niemcy - Wellinger dał nadzieję na oczekiwany triumf, ale zgasł. Geiger, Paschke czy Leyhe też nie skaczą już tak dobrze, jak w listopadzie i grudniu. Wtedy byli jak maszyna, teraz tracą oddech. Z drugiej strony świetnie skaczą Słoweńcy, bardzo wysoki poziom trzymają Austriacy, w górę idzie Ryoyu Kobayashi i zaczyna mi brakować palców, gdzie niby nasi mieliby się zmieścić.
- Teoretycznie nie mamy więc na to dużych szans, jest chyba na to za wcześnie. Ale miejsca w "10" już mogłyby być bodźcem na udaną drugą część sezonu. Wierzę, że tak będzie. Jest potencjał, ich po prostu na to stać. Ponadto skoki są niezwykle nieprzewidywalną dyscypliną sportu. Kto by przed rokiem przewidział, że konkurs PŚ wygra Pius Paschke, a Dawid Kubacki nie przejdzie kwalifikacji, a Halvor Egner Granerud nie będzie wchodził do "30"? Przecież uśmialibyśmy się setnie. A to przecież ten sam sport - podsumowuje temat.
Zagroził, że wyjdzie ze studia
Komentatorzy, podobnie jak kibice, również przeżywają nieudane występy reprezentantów Polski. A przy tym muszą zachować zimną krew podczas transmisji. W trakcie Turnieju Czterech Skoczni zdarzyło się jednak, że znany z poczucia humoru Błachut zagroził, że jeśli Piotr Żyła nie skoczy daleko, on wychodzi ze studia.
Doszło do tego przed skokiem dwukrotnego mistrza świata w pierwszej serii konkursu w Innsbrucku. Kilka minut wcześniej fatalnego skoku Karla Geigera nie wykorzystał skaczący z nim w parze Maciej Kot. Po słabej próbie Piusa Paschke Błachut złożył wspomnianą obietnicę. I co? Żyła oddał swój najlepszy skok w turnieju!
- I dzięki Bogu, że mnie do tego nie zmusił! - śmieje się Błachut. - Podczas Turnieju Czterech Skoczni faktycznie uprawialiśmy ostry hazard, którego jednak jedyną ofiarą został Michał Korościel (WIĘCEJ TUTAJ). Zawierzył niemieckiej sile, a teraz jest mu chłodno w głowę.
Przypomnijmy, że prowadzący studiu w Eurosporcie Michał Korościel założył się z Marcinem Kuźbickim, o to kto wygra TCS. Pierwszy stawiał na Andreasa Wellingera i w przypadku przegranej obiecał, że ostrzyże włosy "na zero". I tak właśnie się stało.
- No taka to jest praca, oczywiście, że przyjemniej jest komentować, gdy nasi skaczą bardzo dobrze. Ale muszę przyznać, że i tak obecny sezon jest przyjemny do komentowania. Konkursy są w miarę sprawiedliwe, poziom jest bardzo wysoki. Po niektórych skokach Stefana Krafta przecież wszystkim szeroko otwierały się oczy. Jest też duża grupa skoczków, z których każdy może wygrać zawody. To sprawia, że dobrze się to ogląda.
"Poczekamy na to bardzo długo"
Nie jest tajemnicą, że nasz rozmówca, podobnie jak komentujący z nim w parze Marek Rudziński (WIĘCEJ TUTAJ), nie jest fanem systemu przeliczników za wiatr. Choć obaj mają przed sobą więcej informacji niż kibice przed telewizorem, także mają problemy ze zrozumieniem punktacji.
Igor Błachut ma też więcej zarzutów do FiS, jednak nie wierzy, by w najbliższych miesiącach doszło do pozytywnych zmian.
- W samym systemie doszło przed tym sezonem do drobnej korekty, liczba pomiarów wiatru zwiększyła się z siedmiu do ośmiu. Ale problem pozostał - punkty nie są naliczane w odpowiednim momencie. I zdarzają się absurdalne historie, gdy skoczkom odejmuje się punkty za wiatr pod narty, a oni czuli, że mieli "lufę" w plecy. System oceniania też jest archaiczny. Sędziowie siedzą bardzo daleko, nie widzą dokładnie, wydaje się oczywiste, że powinni mieć dostęp do monitorów. Niestety, do zmian konieczna jest wola ludzi w komisji skoków. A niestety, moim zdaniem poczekamy na to bardzo długo - kończy.
Kadrę Biało-Czerwonych na PolSKI turniej będą tworzyć: Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Paweł Wąsek, Jakub Wolny, Aleksander Zniszczoł, Klemens Murańka, Maciej Kot i Andrzej Stękała. Relacje na żywo z wszystkich treningów, kwalifikacji i konkursów na WP SportoweFakty.