Przemysław Babiarz skomentuje igrzyska w TVP? Mamy komentarz dziennikarza

Komentator odpowiedział nam na pytanie, czy oprócz skoków będzie można usłyszeć jego komentarz w TVP także podczas wydarzeń lekkoatletycznych i IO? Przemysław Babiarz zabrał także głos ws. kryzysu skoczków, słów Jakuba Wolnego oraz Adrianny Sułek.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Przemysław Babiarz Newspix / TEDI / Na zdjęciu: Przemysław Babiarz
Szymon Łożyński, WP SportoweFakty: Podczas turniejów skoków w Polsce słyszymy pana głos znów na antenie TVP. Czy w kolejnych miesiącach także będzie pan komentował lekkoatletykę i igrzyska olimpijskie w Paryżu w TVP?

Przemysław Babiarz, komentator sportowy: Mam nadzieję, o ile zdrowie pozwoli. Teraz emocjonujemy się skokami, ale czekam już na sezon lekkoatletyczny, bo to moja wielka miłość.

Trudniej jest komentować skoki, gdy Polacy rozczarowują?

Zawsze przyjemniej jest przekazywać pozytywne wieści. Często wybitni komentatorzy musieli komentować klęski w grach zespołowych i później ludzie kojarzyli ich z tymi porażkami. Dla komentatora ważne jest, by mógł jednak skomentować zarówno sukcesy jak i niepowodzenia.

Dlaczego?

Znacznie łatwiej jest, na entuzjazmie, skomentować sukces. Wtedy nie potrzeba dużo szczegółów, potrzebne jest przede wszystkim serce. Porażka uczy natomiast pokory i trzeba do niej więcej fachowości.

Polacy skaczą słabo, a pod skocznią w Wiśle komplet kibiców. Zaskoczenie?

Nie do końca. Zaczęły się ferie, a w naszych górach panują aktualnie świetne warunki do narciarstwa alpejskiego. Stoki są pełne. Dlatego nie dziwię się, że tak wiele osób przyszło też na skoki. Tym bardziej  że ta dyscyplina stała się u nas widowiskiem.

Ludzie przychodzą jak na koncert znanego zespołu. Jest muzyka, entuzjazm, emocje, które przeżywa się w większym gronie. To jest dla ludzi ważne, takie poczucie wspólnoty i to na skokach świetnie sprawdza się od wielu lat. Dlatego, mimo słabych wyników, frekwencja wciąż dopisuje.

To powolny koniec wielkich karier Stocha, Żyły i Kubackiego? Czy będą jeszcze wygrywać i stawać na podium?

Starsi sportowcy potrzebują więcej wypoczynku. Im starszy organizm, tym okres regeneracji powinien być dłuższy. Dlatego, jeśli będzie odpowiednia regeneracja, to nie skreślałbym jeszcze nikogo z tej trójki. Spójrzmy na 38-letniego Manuela Fettnera. Austriak miał fatalne okresy w swojej karierze, a obecnie to ścisła światowa czołówka w tym i poprzednim sezonie.

A kto z naszej trójki może przełamać się najszybciej?

Największe pokłady energii są u Dawida Kubackiego. U niego najszybciej spodziewam się odbicia formy. Najtrudniej jest i będzie Kamilowi. Nikt nie był takim dominatorem jak w czasach swoich największych sukcesów Kamil Stoch. On spadł z najwyższego konia i dla niego, pod względem mentalnym, ten powrót jest najtrudniejszy. Też bym go jednak nie skreślał. Potrzebna jest jednak odpowiednia regeneracja i właśnie tego naszym najbardziej doświadczonym skoczkom brakuje.

Znam przykłady z lekkoatletyki, że wielcy mistrzowie kolejne sukcesy osiągali wtedy, kiedy przymusowo z powodu kontuzji musieli odpocząć. Wielu mistrzom olimpijskim u progu sezonu przydarzała się kontuzja. Wydawało się, że wszystkie ich plany legły w gruzach, a tymczasem oni dzięki nieplanowej przerwie na tyle się zregenerowali, że później błyszczeli na najważniejszych zawodach.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!

W Wiśle więcej niż o kryzysie liderów dyskutowaliśmy jednak o słowach Jakuba Wolnego, zawieszonego na trzy tygodnie przez PZN polskiego skoczka. Młody zawodnik przesadził, wyrażając takiego wotum nieufności wobec trenerów kadry B?

Forum publiczne, w takiej sytuacji, jest ostatecznością. Kiedy już coś ujrzy światło dzienne, to tak jak z pastą do zębów - nie da się jej już z powrotem wcisnąć do tubki. W dzisiejszym świecie, kiedy tak rozbudowane są media społecznościowe, jest też pokusa, by problemy wewnątrz kadry od razu wrzucać na ruszt.

Niestety rzadko to się dobrze kończy. Wielokrotnie już widziałem jak konflikt zamiast mobilizować rozpraszał energię. Oczywiście nie wiem jak skończy się to u skoczków, ale mam obawy, że nie będzie z tego nic dobrego.

Wspomniał pan, że czeka już na sezon lekkoatletyczny. Czy w "królowej sportu" nie mamy podobnej sytuacji jak w skokach? Kryzys liderów i dopiero oczekiwanie na następców?

Na pewno w Paryżu jest nie do powtórzenia wynik z Tokio, skąd polska lekkoatletyka przywiozła dziewięć medali. To był wynik ponad stan, o którym nawet nie mieliśmy prawa marzyć. Nikt nie zakładał przecież, że w sztafecie mieszanej zdobędziemy złoty medal, a na 50 km Dawid Tomala wejdzie w buty Roberta Korzeniowskiego. Te dwa złota były wielką niespodzianką.

Ile medali realnie mogą przywieźć z Paryża polscy lekkoatleci?

W XXI wieku naszą normą w lekkoatletyce były dwa medale na igrzyskach. Podchodzę do tego tak: miejmy skromne oczekiwania, żebyśmy w Paryżu dali się pozytywnie zaskoczyć.

Ostatnio głośno jest o Adriannie Sułek, która na czas ciąży nie przerwała treningów. W styczniu Polka urodzi dziecko, a już latem chce wystartować w Paryżu. Poradzi sobie? Ma realne szanse na sukces na igrzyskach?

Na pewno Adrianna bardzo chce, a to u sportowców często jest kluczowe. Czasami występuje jednak niebezpieczne zjawisko przemotywowania. Mam duży sentyment do Adrianny, życzę jej jak najlepiej. Bardzo chciałbym, by na igrzyskach spełniła swoje marzenia, ale trochę obawiam się, by nie była właśnie nadmiernie nastawiona na sukces.

W sporcie ważna jest też cierpliwość. Gdyby nawet Adrianna nie zdołała przygotować świetnej formy na igrzyska, to nic się nie stanie. Przed nią jeszcze wiele sezonów startów i szans na znakomite wyniki. Powinna zatem podejść do igrzysk ostrożnie.

W Wiśle rozmawiał Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×