Polak miał szansę na życiowy wynik w Zakopanem. Zdradził, co stało się w finale

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Aleksander Zniszczoł
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Aleksander Zniszczoł

Aleksander Zniszczoł nie zgodził się, że to presja przeszkodziła mu osiągnąć pierwsze indywidualne podium w Pucharze Świata. 29-latek wskazał inny powód słabszego drugiego skoku, po którym spadł z 4. na 11. miejsce.

Ogromne emocje na Wielkiej Krokwi zafundował kibicom Aleksander Zniszczoł. Polak potwierdził, że w ostatnich tygodniach zrobił wielki postęp. Takiego obrotu spraw jak po pierwszej serii nie spodziewali się jednak najwięksi optymiści.

Zniszczoł uzyskał aż 141,5 metra i na półmetku niedzielnego konkursu w Zakopanem zajmował 4. miejsce. Pierwsze w swojej karierze podium Pucharu Świata 29-latek miał na wyciągnięcie ręki. Z trzecim Anze Laniskiem przegrywał bowiem o 1,4 punktu, czyli niespełna metr.

W finale Zniszczoł jednak skoczył o 13 metrów krócej i spadł z 4. na 11. pozycję. Zaraz po jego skoku większość kibiców twierdziła, że Polak przegrał z presją i nie poradził sobie z nastawieniem mentalnym na drugą kolejkę. Sam skoczek ma jednak inne zdanie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie jest żart. Tak trenują polscy skoczkowie

- Zachowałem dużo spokoju i zimną krew. Z tego jestem dumny - podkreślił Zniszczoł.

Co zatem stało się w tym drugim skoku, że był aż o tyle metrów krótszy? - Poszedłem na progu za bardzo do przodu, zwłaszcza na warunki jakie wtedy panowały, czyli wiatr w plecy. Zabrakło mi po prostu wysokości, żeby tam jeszcze odlecieć. Technicznie jednak oddałem dwa dobre skoki - podkreślił 29-latek.

11. miejsce to i tak jednak najlepszy wynik w tym sezonie Zniszczoła i reprezentanta Polski. 11. był także w Innsbrucku Kamil Stoch. Zniszczoł, w przeciwieństwie do trzykrotnego mistrza olimpijskiego, prezentuje jednak od kilku tygodni znacznie bardziej stabilną formę. Praktycznie nie psuje żadnych skoków, a coraz częściej stać go na takie błyski jak w pierwszej serii w niedzielę.

- Wierzę, że prędzej czy później stanę na podium. Trzeba konsekwentnie robić swoje i iść do przodu - podkreślił Zniszczoł.

- Przed mistrzostwami świata w lotach taki wynik daje mi siłę i motywację i wiarę, że potrafię latać. Zobaczyłem, iż jestem blisko czołówki, że już mogę bić się o podium. Teraz trzeba zachować chłodną głowę - dodał zawodnik.

Zniszczoł, podobnie jak Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Paweł Wąsek znalazł się w składzie reprezentacji Polski na MŚ w lotach, które rozpoczną się już w czwartek 25 stycznia w austriackim Kulm.

Z Zakopanego Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (0)