Rywalizacja skoczków w Sapporo znana jest z tego, że duży wpływ na odległości osiągane przez skoczków mają podmuchy wiatru. Dobitnie przekonał się o tym przed pięcioma laty Kamil Stoch. Reprezentant Polski zajmował szóste miejsce po pierwszej serii pierwszego konkursu indywidualnego.
W drugiej próbie dokonał wielkiej rzeczy - złapał wyraźne noszenie pod narty i odfrunął na niebotyczną wręcz odległość - 148,5 metra. A przypomnijmy, że wielkość obiektu w Japonii wynosi 137 metrów. Stoch lądował więc 11 metrów poza rozmiarem skoczni.
- To będzie daleki skok. Będzie daleko - mówił rozemocjonowany Igor Błachut, komentator Eurosportu, kiedy Stoch leciał jeszcze w powietrzu.
Po wylądowaniu Stoch wykonał wymowny gest - złapał się za serce, potwierdzając, że najadł się przy tym wszystkim strachu. Chwilę później na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. W ten sposób skoczek z Zębu ustanowił nowy rekord skoczni, poprawiając wynik Macieja Kota z 2017 roku (144 metry).
- Jeżeli podniosłem komuś ciśnienie, oczywiście w pozytywnym sposób, to bardzo się cieszę. Sam sobie też podniosłem. Nie potrzebuję kawy w najbliższym czasie… Już z progu miałem odczucie, że wszystko jest w porządku, a potem dostałem takie ciśnienie powietrza pod narty, iż myślałem, że już nie wyląduję. Czułem jak rozrywa mnie na wszystkie strony - mówił wówczas Stoch, cytowany przez serwis skijumping.pl.
Przypomnijmy, że aktualnie skoczkowie również rywalizują w Sapporo. Stoch, podobnie jak czterech inny Polaków, wystąpi w sobotnim konkursie indywidualnym.
Zobacz wybitny skok Kamila Stocha w Sapporo:
Czytaj także: Sporo ich dzieli. Piotr Żyła ma dużo młodszą partnerkę
ZOBACZ WIDEO: Rywal Hurkacza weźmie ślub. Ukochana powiedziała "tak"