Dla Kamila Stocha to nowy rozdział w karierze. Obecnie najbardziej utytułowany polski skoczek trenuje z indywidualnym sztabem. Głównym szkoleniowcem jest Michal Doleżal, który w przeszłości był trenerem reprezentacji Polski. To ma dać Stochowi nowy impuls.
Zwłaszcza że za Stochem jeden z najsłabszych sezonów w karierze. Ani razu nie zameldował się w czołowej dziesiątce konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich. Zdobył tylko 256 punktów. Ostatnio gorzej spisał się w sezonie 2009/2010.
Okazuje się, że Stoch po ostatnim konkursie Pucharu Świata w Planicy był bliski zakończenia kariery. To byłaby sensacyjna decyzja trzykrotnego mistrza olimpijskiego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Aryna Sabalenka wróciła do treningów. Czas na trawę
- Tak naprawdę nie byłem do niczego przekonany, ale po ostatniej próbie w Planicy miałem w głowie to, że to może być mój ostatni skok. Miałem w głowie to, że już nie usiądę na belce z nartami. Nie trwało to bardzo długo - powiedział Stoch.
- Tydzień po zakończeniu sezonu zrodził się pomysł, żeby dalej skakać na nartach, oczywiście za namową mojej małżonki. Zmotywowała mnie, żeby jeszcze zebrać się w sobie, podnieść głowę i spróbować jeszcze powalczyć, ostatkiem sił wykorzystać rezerwowe pokłady mocy. W dalszym ciągu czuję, że jest we mnie jeszcze niewykorzystane potencjał. Chcę to wszystko uzewnętrznić i odnieść sukces - dodał Stoch.
Nasz skoczek przyznał, że w Planicy po raz pierwszy rozmawiał z Adamem Małyszem na temat indywidualnego trenera. Wtedy przytakiwał prezesowi PZN, ale był zrezygnowany. Ostatecznie Stoch w nowym sezonie ma rywalizować w Pucharze Świata.
Czytaj także:
Doleżal pracuje bez umowy. "Cały czas szukamy pieniędzy"
Słoweńska gwiazda skoków przyleciała do Polski. Oto powód