Początek sezonu w wykonaniu polskich skoczków jest daleki od ideału. Po czterech konkursach żadnego z nich nie ma w czołowej dwudziestce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w skokach narciarskich. Widać, że ogromnym problemem Polaków jest brak stabilności.
Już w ten weekend (6-8 grudnia) zawody Pucharu Świata odbędą się w Wiśle. Trener reprezentacji Polski Thomas Thurnbichler opowiada, na co możemy liczyć w tych zawodach. Opowiada także w czym tkwią problemy u Dawida Kubackiego i Aleksandra Zniszczoła.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Jak oceniasz pierwsze dwa weekendy tego sezonu?
Thomas Thurnbichler, trener reprezentacji Polski w skokach: Wszyscy pokazali parę dobrych skoków. Aleksander Zniszczoł, Paweł Wąsek i Dawid Kubacki nawet na pierwszą dziesiątkę. U nich brakuje, by to wszystko złożyło się w dwóch seriach. Dawid Kubacki wciąż się poprawia, ale nie był jeszcze w stanie pokazać wszystkiego, co na treningach przed startem sezonu. Jeśli będzie w stanie pokazać skoki z końcówki przygotowań, może walczyć o czołową piątkę.
To w czym leży problem u Kubackiego?
Nie użyłbym słowa problem. Zobaczymy u niego dobrego skoki, jeśli będzie dalej kontynuował proces treningowy. Było mu z pewnością trudniej na zawodach, kiedy dochodzi jeszcze presja startowa. Jestem pewny, że niedługo sobie z tym poradzi. Już przecież w niedzielę w Ruce pokazał bardzo dobry skok.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za figura! Piękna dziennikarka poleciała na wakacje
Czego brakuje Aleksandrowi Zniszczołowi do tego, by walczyć o podium, jak w zeszłym sezonie? W sobotę w Ruce oddał bardzo dobry skok, po pierwszej serii był czwarty, ale na koniec znalazł się poza czołową dziesiątką.
Pokazał moc w pierwszej serii w Ruce. To był ten Olek z poprzedniego sezonu. W drugiej serii trochę zbyt mocno go zniosło. Z kolei w niedzielę trochę za wcześnie się odbił. Nie ma też takiej pewności siebie, jak w drugiej części poprzedniego sezonu.
Nie jest jednak tym przytłoczony, bo zanotował najlepszy początek w historii. Ma świadomość, że jest takim skoczkiem, który wiele zyskuje w trakcie sezonu. Ma pozytywne nastawienie, a to prowadzi do większej pewności siebie. W takim wypadku zawodnik zyskuje powtarzalność. Znajduje się na dobrej drodze.
Wydaje mi się, że brak powtarzalności dotyczy całej reprezentacji. Z czego to wynika?
U każdego sytuacja jest troszeczkę inna. Generalnie start sezonu dla Polaków nigdy nie jest łatwy, bo to jeden z krajów z największą presją kibiców. Trzeba dać im czas. Widzę sporo pozytywów, jesteśmy w trakcie procesu. W ten weekend skaczemy w Wiśle, a to skocznia, na której trenowaliśmy. Jestem pewny, że chłopaki osiągną tam najlepsze rezultaty w tym sezonie. To pomoże zbudować pewność siebie.
Paweł Wąsek już ma sporą pewność siebie, choć jemu akurat brakuje takiego jednego, czołowego rezultatu. Sytuacja jest jednak podobna u wszystkich.
Mówisz o presji spoczywającej na skoczkach, a ty, po pierwszych dwóch weekendach, też czujesz ciśnienie, byście w Wiśle spisali się dobrze?
Zawsze przed zawodami w Polsce jestem trochę bardziej pobudzony. Ale dobrze, tego potrzeba. Jeśli zachowujesz przy tym koncentrację, to jest to pozytywne.
Przed sezonem mówiłeś, że nowe regulacje powodują, że żadna ekipa nie jest pewna, na jakim poziomie ma stroje. Co możesz powiedzieć po dwóch tygodniach? Jest sporo do poprawy?
Jesteśmy na dobrym poziomie, ale jest też pole do poprawy. Zwłaszcza jeżeli chodzi o fazę lotu u niektórych zawodników. Jeśli chodzi o sprzęt to też możemy się polepszyć. Musieliśmy zobaczyć, w jakim miejscu jesteśmy, a teraz możemy popychać wszystko do granic możliwości.
Jak oceniasz pracę jury w Lillehammer? Sporo skoczków, w tym Halvor Egner Granerud, miało pretensje do organizacji zawodów.
Moim zdaniem w sobotę nie dało się tego lepiej zrobić. Nie widziałem wszystkich skoczków, bo analizowałem próby Polaków, ale jury poradziło sobie z tymi trudnymi warunkami. Paweł Wąsek miał pecha, warunki były trudne, ale wszystko mieściło się w korytarzach. Decyzja o odwołaniu drugiej serii w niedzielę była perfekcyjna, bo wiatr był silny i zaczęło robić się naprawdę niestabilnie.
Sporo kontrowersji jest ostatnio także wokół not sędziowskich. Czasem skoczkowie otrzymują za jeden skok od jednego sędziego 16 punktów, a od innego 18,5. To wynik tego, że skoczkom mogą odejmować więcej za lądowanie.
To logiczne, bo teraz ci sędziowie, którzy zauważą błąd mogą odejmować więcej, a ci, którzy przeoczą coś, dają normalną notę. Wciąż widzę ten problem, który był wcześniej. Część skoków jest ocenianych zbyt wysoko, a cześć zbyt nisko. Dopóki o notach będą decydować ludzie, to zawsze będą pojawiać się błędy. Na Pucharze Świata mamy zazwyczaj najlepszych arbitrów, więc mam nadzieję, że takie pomyłki nie będą zdarzać się zbyt często.
Piotr Żyła wraca na zawody w Wiśle. W jakiej jest formie?
Nie byłem do tego momentu w kontakcie z Piotrkiem po konkursach w Ruce, bo pracował z trenerami bazowymi. Mam przekonanie, że jest dobrze przygotowany.
A jakie rezultaty w Wiśle uznasz za sukces?
Chcemy ponownie znaleźć się w pierwszej dziesiątce. Fajnie by było, jakby znalazł się w niej więcej niż jeden skoczek.