W dniu startu 73. edycji Turnieju Czterech Skoczni, prawa do transmisji dwóch ostatnich konkursów - w austriackim Innsbrucku i Bischofshofen nie znalazły nabywcy w Norwegii. Tamtejszy dziennik "VG" podaje, że są one sprzedawane oddzielnie, co utrudnia ich zakup.
Jan Erik Aalbu, szef norweskich skoków, wyraził zaniepokojenie sytuacją. - Problem nie został rozwiązany i z każdym mijającym dniem termin na załatwienie sprawy jest o jeden dzień krótszy. To przerażające i muszę przyznać, że jest to strasznie smutne, jeśli nie mamy zamiaru zobaczyć dwóch ostatnich konkursów na ekranach norweskiej telewizji - powiedział dla NTB.
Aalbu podkreślił, że Norweskie Związki Narciarskie nie mają wpływu na sprzedaż praw. - To nie nasza wina, że licencjobiorca z Austrii wycenił swój produkt o wiele za wysoko. To jak sprzedaż mieszkania, jeśli nie ma kupca, cena jest za wysoka.
Podobna sytuacja miała miejsce przed świętami, gdy zawody w kombinacji norweskiej w Seefeld nie były transmitowane. Rozpaczano wówczas, że sportowcy nie mogli pokazać swoich umiejętności ani sponsorów. Teraz skoczkowie mogą znaleźć się w podobnej sytuacji.
Aalbu zaznaczył, że brak transmisji nie wpłynie na poszukiwanie sponsorów. - Gdyby mistrzostwa Świata nie były transmitowane, byłbym bardziej zaniepokojony. Wierzę, że sytuacja się poprawi w przyszłości - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO: Dramatyczny czas w życiu Pawła Nastuli. "Ciągle czuję jej obecność"