Rok 2020. Pandemia COVID-19 paraliżuje świat, również ten sportowy. Dopięcie kalendarza na tamten sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich było piekielnie trudne z powodu szalejącej pandemii. Zawody jednak rozpoczęły się w pierwotnie planowanym terminie - 21 listopada konkursem drużynowym w Wiśle.
I przyznać trzeba, że Biało-Czerwoni byli fantastycznie dysponowani na starcie sezonu 2020/21. Na przestrzeni pierwszego miesiąca rywalizacji nie tylko dwukrotnie stali na podium zawodów drużynowych (Wisła i MŚ w Planicy), ale również zajmowali dwukrotnie drugie i trzykrotnie trzecie miejsce konkursów indywidualnych.
Na 69. Turniej Czterech Skoczni Polacy pojechali w składzie: Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Kamil Stoch, Andrzej Stękała, Aleksander Zniszczoł, Maciej Kot i Klemens Murańka. Pierwszy z nich był w świetnej dyspozycji, a kilka dni przed rozpoczęciem walki o Złotego Orła zajmował 3. miejsce w Engelbergu. Drugi z kolei przyjechał na niemiecko-austriacki cykl bronić tytułu. I wszystko w ułamku sekundy posypało się jak domek z kart...
ZOBACZ WIDEO: Dramatyczny czas w życiu Pawła Nastuli. "Ciągle czuję jej obecność"
Cała historia ruszyła w przededniu konkursu na Schattenbergschanze, gdy ogłoszono, że Klemens Murańka otrzymał niejednoznaczny wynik testu na obecność koronawirusa.
Poinformowano wtedy również, że pozostali nasi kadrowicze mają wynik negatywny, a wszystkie testy wykonane dwa dni wcześniej w Polsce (także Murańki) również zakończyły się rezultatem negatywnym. Mimo to wykluczono udział wszystkich Polaków w kwalifikacjach w Oberstdorfie!
Swojego niezadowolenia nie krył przede wszystkim Piotr Żyła, który określił w mediach społecznościowych decyzję o wykluczeniu wszystkich reprezentantów Polski z zawodów jako "pozytywny kabaret".
Później dostaliśmy informację, że test Murańki został oznaczony jako "częściowo/lekko" pozytywny - co już dało podstawy do wątpliwości. Niemiecki sanepid przebadał ponownie skoczków reprezentacji Polski, a próbkę Murańki ponownie zbadano - tym razem bardziej wnikliwie. I tym razem wszystkie testy były negatywne!
W trakcie oczekiwania na wynik testów odbyły się jednak kwalifikacje, w których zabrakło naszych skoczków - zgodnie z przepisami oznaczałoby to, że Polacy nie wystartują w konkursie w Oberstdorfie, a zatem stracą szansę na dobry wynik w 69. Turnieju Czterech Skoczni.
Po spotkaniu kapitanów reprezentacji zdecydowano jednak, że Biało-Czerwoni zostaną dopuszczeni do skakania na Schattenbergschanze i powalczą o Złotego Orła. Ażeby nie powodować zbędnego zamieszania, odwołano wyniki kwalifikacji i dopuszczono do startu w konkursie wszystkich, którzy stawili się w Oberstdorfie.
Reszta to już piękna historia - 2. miejsce Stocha w Oberstdorfie, wygrana Kubackiego i 3. miejsce Żyły w Ga-Pa, zwycięstwo Stocha i 3. miejsce Kubackiego na Bergisel oraz triumf Stocha na zakończenie turnieju w Bischofshofen, a co za tym idzie - końcowe zwycięstwo Kamila w klasyfikacji generalnej i trzeci w karierze Złoty Orzeł.
Takie wspomnienia pozostały nam sprzed czterech lat. Dzisiejsza rzeczywistość wygląda nieco inaczej - pandemia nie paraliżuje świata, Polacy nie walczą o wygraną w klasyfikacji generalnej, a do Niemiec i Austrii nie mogło pojechać siedmiu naszych skoczków, a zaledwie pięciu. Zresztą, awans do konkursu wywalczyło czterech, bez Dawida Kubackiego. A najważniejszą różnicą jest niewątpliwie brak Kamila Stocha w kadrze na TCS.
Sobotnie kwalifikacje padły łupem Austriaków - pierwsze pięć miejsc zajmowali skoczkowie z tego kraju. Na podium stanęli Daniel Tschofenig, Stefan Kraft i Michael Hayboeck. Do grona faworytów niedzielnego konkursu i całego cyklu zaliczyć trzeba także Jana Hoerla i lidera PŚ, Piusa Paschke.
Polacy w pierwszej serii zmierzą się w nastepujących parach:
Jakub Wolny - Antti Aalto (Finlandia)
Piotr Żyła - Artti Aigro (Estonia)
Paweł Wąsek - Karl Geiger (Niemcy)
Aleksander Zniszczoł - Andreas Wellinger (Niemcy)
Do grona najciekawszych pojedynków KO zaliczane są rywalizacje Domena Prevca z Anze Laniskiem, Rena Nikaido z Tomofumim Naito, Stephana Leyhe z Benjamin Oestvoldem oraz Mariusa Lindvika z Markusem Muellerem.
Początek niedzielnej rywalizacji zaplanowano na godzinę 16:30. Pierwsza seria odbędzie się w trybie KO. Do serii finałowej awansują zwycięzcy 25 pojedynków KO oraz pięciu przegranych z najwyższymi dorobkami punktowymi. Relację tekstową LIVE przeprowadzi portal WP SportoweFakty.