O możliwości zorganizowania takich zawodów w Warszawie pisaliśmy już TUTAJ. Dotychczas w dużych miastach odbywały się wprawdzie zawody o Puchar Świata w biegach narciarskich czy nawet narciarstwie alpejskim, jednak konkurs skoków w stolicy kraju wydawał się być czymś zupełnie nierealnym - wyjątkiem było tu co prawda Oslo, jednak i tam zawody nie odbywały się w centrum, a na wzgórzu Holmenkollen położonym na obrzeżach miasta. Ewentualny konkurs w Warszawie może być więc prawdziwym ewenementem.
- Pomysł pojawił się już w okolicach sierpnia - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego. - 22 września Walter Hofer przyjechał do Warszawy i spotkał się z działaczami Tatrzańskiego Związku Narciarskiego, którzy są organizatorami zawodów o Puchar Świata w Zakopanem. Rozmawiano na temat możliwości rozegrania konkursu skoków na którymś z obiektów w Warszawie. Wizytowano kilka obiektów, ostatecznie Hofer i nasi działacze zdecydowali, że dobrym miejscem byłby Stadion Narodowy. Powstały już wstępne rysy techniczne dwóch skoczni, jedna byłaby o parametrze K 65, a druga K 90. W tej chwili trwają dalsze prace projektantów i konstruktorów nad zaprojektowaniem takiej skoczni i wmontowaniem jej w Stadion Narodowy.
Niewykluczone jednak, że cała skocznia i tak nie zmieści się na piłkarskim obiekcie. Jedna z możliwości zakłada bowiem, że na samym stadionie zawodnicy będą jedynie lądowali. - Pomysł polega na tym, że rozbieg skoczni byłby usytuowany poza obiektem, stanąłby na stalowych rusztowaniach, a wysokość wynosiłaby od 66 do 106 metrów, zależnie od wielkości skoczni - wyjaśnia Tajner. - Jej próg byłby albo w okolicach korony stadionu, albo nieco powyżej i wtedy trochę cofnięty poza stadion gdyby skocznia była większa. Sam zeskok byłby już umieszczony wzdłuż trybun i kończyłby się na murawie. Skocznia pokryta byłaby dwudziestocentymetrową warstwą śniegu, który wyprodukowałoby się na którymś z lodowisk i przywieziono ciężarówkami, tak jak się to robi gdy np. biegi narciarskie rozgrywa się w stolicach dużych miast na trasie wynoszącej 1,5 kilometra - tam też śnieg produkuje się na miejscu i rozwozi po ulicach. W przypadku skoczni również jest to możliwe do wykonania, a i powierzchnia do pokrycia śniegiem byłaby mniejsza.
Przez lata Polska organizowała tylko dwa konkursy Pucharu Świata w Zakopanem. W nowym sezonie zawody odbędą się także w Wiśle. Ewentualne przyznanie konkursów również Warszawie nie oznaczałoby jednak, że miejscowości w górach mogą się czegoś obawiać. - Zawody w Warszawie oznaczałyby, że mielibyśmy w Polsce o dwa konkursy więcej - uspokaja prezes Tajner. - Byłaby to premia za zaangażowanie się w tego rodzaju projekt. Walter Hofer szukał kogoś, kto by się tym zainteresował, i jedynie Polacy wyrazili zainteresowanie. Idea jest taka, że byłoby to otwarcie sezonu olimpijskiego - dwa konkursy Pucharu Świata w Warszawie rozegrane pod koniec października. Później nastąpiłaby miesięczna przerwa, po której PŚ ruszyłby już na dobre w Kuusamo.
Cały pomysł bez wątpienia robi wrażenie, jednak mimo zainteresowania zarówno ze strony PZN, jak i FIS, kibice na razie muszą czekać. Ostateczne decyzje zapadną bowiem dopiero za jakiś czas. - Nie ma żadnej pewności, że z tego pomysłu coś wyjdzie - przyznaje nasz rozmówca. - Na razie wszystko jest analizowane: koszty, możliwości techniczne dotyczące wmontowania skoczni w stadion - nad tym wszystkim teraz się pracuje. Trwają też rozmowy z różnymi kontrahentami, którzy by do tego projektu przystąpili. To wszystko musi potrwać, natomiast jeśli to się uda to i tak dopiero na wiosnę będzie konferencja w Dubrowniku, na której Warszawa może ostatecznie zostać wpisana do kalendarza jako organizator Pucharu Świata w skokach narciarskich. Do tego czasu chyba nic konkretnego się nie urodzi, może jedynie to, że projekt nabierze realnych kształtów po rozwiązaniu wszystkich problemów - kończy rozmowę z portalem SportoweFakty.pl Apoloniusz Tajner.
To nie czasy komuny więc jeśli by było trzeba to i łyżwiarstwo z figurami czy cur Czytaj całość