Polacy przez niemalże cały konkurs zajmowali pierwsze miejsce i dopiero pod koniec stracili prowadzenie na rzecz Słoweńców. Gdyby nie słabszy drugi skok Krzysztofa Miętusa nasz zespół świętowałby zapewne historyczne pucharowe zwycięstwo. Mimo to Kamil Stoch nie ukrywał tuż po konkursie, że i tak osiągnięty wynik bardzo go cieszy. - Pozostaje i radość z sukcesu i niedosyt. Sukces jest na pewno ogromny, ale to drugie pozostanie. Myślę, że to jest bardzo dobrze, bo stać nas na takie wyniki, lub na miejsce o jeden stopień wyżej. Nie mamy żadnych pretensji do Krzysia, bo jesteśmy drużyną. Trzeba oddać osiem dobrych skoków, my oddaliśmy siedem, jeden był troszkę gorszy, ale nie ma to żadnego znaczenia - powiedział Stoch.
Skaczący w ostatniej grupie 25-latek stał przed trudnym zadaniem, gdyż musiał odrabiać stratę do Słoweńców, którzy przejęli prowadzenie tuż przed końcem konkursu. Stoch zdawał sobie sprawę z tego, że sytuacja skomplikowała się, jednak nie myślał o łącznej klasyfikacji zawodów. - Czułem może nie tyle presję, ale emocji temu ostatniemu skokowi towarzyszyło dużo. Wiedziałem, że muszę oddać naprawdę dobry skok, skupić się tylko na sobie. To podziałało.
W drugiej kolejce Stoch pofrunął na tyle daleko, że łącznie uzyskał najlepszą notę w całym konkursie. W tej sytuacji Polak urasta do miana jednego z głównych kandydatów do sukcesu także w zawodach indywidualnych zaplanowanych na sobotę, a i jego koledzy mogą liczyć na dobre miejsca. - Ten konkurs na pewno doda nam kopa przed indywidualnym konkursem. W sobotę zrobimy co do nas należy, a resztę przeliczy komputer - powiedział Kamil Stoch.
Z Zakopanego dla SportoweFakty.pl
Daniel Ludwiński