Maciej Mikołajczyk: Panie Łukaszu - jak to jest być trenerem dwukrotnego mistrza olimpijskiego? Jak ocenia pan konkursy w Soczi i organizację całych igrzysk zimowych w Rosji?
Łukasz Kruczek: Tak samo jak być szkoleniowcem mistrza świata, czy pozostałych zawodników. Nie ma wielkiej różnicy. Same igrzyska były bardzo dobrze zorganizowane i nie napotkaliśmy podczas nich jakiś szczególnych problemów.
Złote medale Kamila Stocha to nie wszystko. W konkursie drużynowym Polska zajęła historyczne na igrzyskach czwarte miejsce. Czy jest pan zadowolony z postawy swoich podopiecznych, czy może czuje pan mały niedosyt? Czy uważa pan, że Polaków było stać na medal?
- Byliśmy na pewno jedną z drużyn, która miała medalowe szanse i o te medale walczyła. Niedosyt był zaraz po konkursie, ale teraz już się tego nie czuje. Igrzyska były dla nas ogólnie udane i to jest najważniejsze.
Po igrzyskach w Soczi powróciliśmy do rywalizacji w Pucharze Świata. Kamil Stoch pokazał w Lahti, że w dalszym ciągu znajduje się w olimpijskiej formie, ale pozostali Polacy wyraźnie spuścili z tonu. Co jest pana zdaniem powodem słabszej postawy m.in. Macieja Kota i Janka Ziobry? Czy u zawodników widać już zmęczenie tak ciężką zimą?
- Po igrzyskach olimpijskich najpierw był konkurs w szwedzkim Falun i tam było wszystko w porządku. Problemy, poza Kamilem i Dawidem, mieliśmy na skoczni w Lahti. Zmęczenia w naszej ekipie nie widać. Na bieżąco zawodnicy są monitorowani i parametry są cały czas w normie. Zakładamy, że po zmianie skoczni sytuacja powinna wrócić do tej z poprzednich zawodów.
Jak ocenia pan zmodernizowaną skocznię narciarską w Falun - arenę przyszłorocznych zmagań w mistrzostwach świata? Do jakich skoczni jest ten obiekt najbardziej podobny?
- Skocznia jest w porządku, natomiast ma jedną kwestię, która moim zdaniem powinna ulec poprawie w kontekście imprezy, jaką są mistrzostwa świata. Jest słabo zabezpieczona przed wiatrem. Co do podobieństw, to ja mogę się wypowiedzieć tylko co do mojego punktu widzenia. Z perspektywy trenera skocznia ta jest nieco podobna do tej olimpijskiej z Soczi.
Czy w najbliższym czasie podczas norweskich konkursów, a może już w Kuopio są przewidywane jakieś roszady w składzie? Patrząc na wyniki zawodów Pucharu Kontynentalnego w Falun nie bardzo jest w kim wybierać. W pierwszym konkursie Stefan Hula był dziewiąty, ale w drugim dopiero dwudziesty trzeci…
- Chyba sam sobie pan odpowiedział na to pytanie. Na obecną chwilę nie przewidujemy żadnych zmian i czekamy na kolejny konkurs w Kuopio.
Pucharowa karuzela nie zwalnia tempa. Pięć konkursów w przeciągu tygodnia, dodatkowo treningi i kwalifikacje. Nie bardzo jest obecnie czas na regenerację sił i wyeliminowanie błędów. Jakie ma pan plany treningowe dla zawodników w tym tygodniu?
- Przy dobrze zorganizowanym planie na wszystko znajdzie się czas, choć faktycznie jest gęsto. My teraz planujemy na bieżąco, w zależności od potrzeb danego zawodnika.
Nazwisko Łukasza Kruczka w gnieździe trenerskim po igrzyskach w Soczi z pewnością dla wielu związków narciarskich brzmi niezwykle interesująco. Czy w ostatnim czasie dostał pan propozycję od jakiejś federacji? I czy jest pan w stanie oznajmić, że odrzuci pan każdą ofertę i na pewno poprowadzi Polskę w następnym sezonie?
- Po pierwsze, nie jest to temat na teraz. Na dzień dzisiejszy liczy się sezon i konkursy, które są przed nami. Temat przyszłości pozostaje sprawą prywatną.
Przed nami mistrzostwa świata w lotach narciarskich w Harrachowie. Jakie cele stawia pan reprezentantom Polski na tę imprezę? Kto pana zdaniem może być czarnym koniem konkursów na czeskim mamucie? Czy ma już pan w głowie przewidywany skład na te zawody?
- Takie same, jak na igrzyska, czy Puchar Świata. Po prostu dobre skoki od strony technicznej. Dla mnie tylko to się liczy. Czarnych koni będzie wielu. To będzie impreza z wieloma możliwościami rozwiązania. Co do składu, to mam już pewne przemyślenia, ale do decyzji jeszcze daleko.
Nawet autorzy nie zachłystują się w ostatnich godzinach medalowy Czytaj całość
Ludziki widać że żyją na oparach bańki medialnej tvp-ankieta.