Mirosław Graf dla SportoweFakty.pl: Za ten skok także dałbym Stochowi "20"

Mirosław Graf w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl podsumowuje konkursy PŚ w fińskim Lahti. Polski prekursor stylu "V" jest dobrej myśli i uważa, że słabe skoki Polaków to tylko wypadek przy pracy.

Kamil Stoch w finałowej rundzie niedzielnego konkursu popisał się najlepszą odległością długiego weekendu z Pucharem Świata w Lahti. Polak na fińskim obiekcie osiągnął aż 134,5 metra, ale jego lądowanie odbiegało nieco od ideału. Mimo to bohater igrzysk w Soczi otrzymał wysokie oceny od sędziów, w tym dwie noty marzeń. Zdaniem Mirosława Grafa nasz reprezentant zasłużył na "20". - Osobiście również dałbym Kamilowi Stochowi "dwudziestkę". Zawodnik oddał kapitalny technicznie skok, w granicach rekordu obiektu, ustany, a na końcu już było wiadomo, że te "20" pod koniec serii będą mogły być najwyżej jeszcze raz powtórzone u Severina Freunda, bo tylko on pozostał na górze. Kamil pokazał, że nadal jest w fenomenalnej dyspozycji. Pozostali chłopcy nieco się w Lahti pogubili. Maciek i Jasiek nie dawali sobie rady przy wiatrach i na progu, często spóźniali swoje próby i w drugiej fazie nie mieli już z czego odlecieć. Podobnie było w przypadku Dawida, ale on trafiał z wybiciem i to dawało mu odległość - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl polski prekursor współczesnego stylu "V".

Wieloletni działacz sportowy zwraca uwagę na wyjątkowość słynnego obiektu "Salpausselkae" i stara się szukać przyczyn słabszych występów biało-czerwonych. - Skocznia w Lahti jest niesłychanie trudna i wymagająca. Do tego dochodzą jeszcze ciągłe, zmienne wiatry oraz śnieg padający w tory. Wiem, że te warunki mieli wszyscy, ale nasi reprezentanci się z nimi oswoili albo za późno albo nie do końca wszyscy. Te konkursy były wypadkiem przy pracy i należy o nich jak najszybciej zapomnieć. Wierzę, że Polacy, oczywiście poza Kamilem, powrócą do swoich skoków. Na potwierdzenie moich słów o nieprzystosowaniu się biało-czerwonych do aury należy przypomnieć siódme miejsce w konkursie drużynowym. Takie rzeczy się zdarzają i nie należy moim zdaniem zbyt mocno i nerwowo postępować. Przypuszczam, że na ich dyspozycję mogą również mieć wpływ jakieś treningi na "sucho", imitacja, skoczność lub siłownia. To wszystko jest robione w sezonie startowym po to, aby dotrwać z formą do końca sezonu. Przed nami przecież jeszcze loty, a tam również należy powalczyć - uważa Graf.

Były trener skoczków i kombinatorów norweskich w Szklarskiej Porębie dość sceptycznie podchodzi do lepszej w ostatnim czasie dyspozycji podopiecznych Pekki Niemelae. Reprezentanci Suomi podczas sobotnich zmagań zespołowych spisali się nadspodziewanie dobrze, zajmując piątą pozycję. - Co do Finów, to nie robiłbym z tego wielkiego szumu. Skakali na swoim dobrze znanym obiekcie, który innym sprawia kłopoty, a oni ten fakt wykorzystywali. Myślę, że poza swoim krajem powrócą oni do swoich przeciętnych skoków. Jeżeli chodzi o formę Austriaków, to trzeba przyznać, że ta u nich dość mocno zwyżkuje. Na lotach mogą być już niezwykle silni - zapowiada dawny członek "Legii Zakopane".

Graf odniósł się także do urazów, jakie przydarzyły się niedawno czołowym skoczkom. - Harmonogram startów jest napięty, co odbija się na zdrowiu zawodników. Wcześniej kontuzji nabawił się Robert Kranjec, potem Daiki Ito, a ostatnio Noriaki Kasai. Okropne przemęczenie oraz potworne obciążenia tam na dole zaczynają już doskwierać skoczkom. Rok olimpijski dał się wszystkim we znaki - skomentował 54-letni ekspert naszej strony.

Jesteśmy na Facebooku, dołącz do nas.

Źródło artykułu: