Łukasz Kruczek po zawodach w Wiśle-Malince: Liczyliśmy na dwóch Polaków w czołowej "10"

Siedmiu z dziesięciu startujących Polaków zapunktowało w Pucharze Świata po czwartkowym konkursie skoków narciarskich w Wiśle-Malince. Mimo to trener Łukasz Kruczek nie był w pełni zadowolony.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwszy z trzech domowych konkursów Pucharu Świata zakończył się umiarkowanym sukcesem polskich skoczków. Z dwunastu ubiegających się o kwalifikację do zawodów awansowało dziesięciu, spośród których siedmiu wywalczyło awans do drugiej - niestety odwołanej - serii.

Łyżką dziegciu w beczce miodu był fakt, że najwyżej sklasyfikowany z biało-czerwonych Kamil Stoch zajął dopiero piętnaste miejsce. To nie zachwyciło trenera polskiej kadry. - Zabrakło dwóch zawodników w "10". Wszystko wskazywało na to, że tak będzie i na to liczyliśmy. Wszyscy czujemy niedosyt, bo liczba Polaków z awansem się zgadzała, ale pojawiło się też trochę błędów. I to nawet u tych najlepszych zawodników - ocenia Łukasz Kruczek, trener kadry A. 
[ad=rectangle]
Kto wie jak ułożyłby się konkurs, gdyby czołowi polscy zawodnicy wystąpili w serii treningowej, którą odpuścili. - Teraz można gdybać czy to dobrze czy źle. Chcieliśmy na pewno skakać drugą serię, bo była szansa, by dwóch chłopaków do "10" wskoczyło. Warunki jednak były naprawdę trudne i skakanie przy takim wierze - zwłaszcza dla najlepszych zawodników - mogło być bardzo niebezpieczne - analizuje opiekun biało-czerwonych.

Trener Łukasz Kruczek nie ukrywał, że czołowi zawodnicy zawiedli jego oczekiwania
Trener Łukasz Kruczek nie ukrywał, że czołowi zawodnicy zawiedli jego oczekiwania

Fatalnie spisał się po raz kolejny Maciej Kot, który zajął 45 miejsce. - W kwalifikacjach oddał bardzo dobry skok i je wygrał. Ten z konkursu był z kolei zupełnie nieudany. Stracił równowagę przed progiem i później to już było ratowanie tego skoku. Na pewno to co pokazał nie pokrywało się z naszymi oczekiwaniami względem jego występu. To był skok z innej planety w odniesieniu do tych, jakie ostatnio Maciek prezentował - przyznaje Kruczek.

Błędów nie ustrzegli się też zawodnicy uważani za filary polskiej ekipy. - Kamil Stoch nieco spóźnił skok, a że skakał w trudnych warunkach nie miał z czego wyciągnąć odległości. Piotrek Żyła z kolei był zbyt sztywny przy dojeździe do progu, co odbiło się na jego prędkości najazdowej i uzyskanej odległości. Na pewno oczekiwaliśmy po nich dużo więcej - puentuje szkoleniowiec reprezentacji Polski.

Źródło artykułu: