Dlaczego Niemcy od lat nie wygrywają Turnieju Czterech Skoczni?
W jednej z najważniejszych imprez sezonu, Turnieju Czterech Skoczni, Niemcy spisali się poniżej oczekiwań. Tuż po jego zakończeniu znów są w stanie wygrywać. Turniejowe fatum czy "głowa"?
Według komentatora austriackiej stacji ORF, Michaela Roschera, największy problem Niemców to psychika. - To mógł być wyłącznie problem w głowie. Niemcy odnoszą zwycięstwa przez cały sezon, Freitag, Freund... Presja w Niemczech jest bezdyskusyjnie ogromna. W Austrii to "pompowanie balonika" ze strony mediów, prasy jest znacznie mniejsze niż w Niemczech, gdzie na przykład gazeta "Bild", natychmiast wyraża krytykę, i to w bardzo dotkliwy sposób - przyznał w rozmowie dla SportoweFakty.pl Austriak i podkreślił, że w jego kraju zawodnicy nie są narażeni na aż tak dużą ofensywę medialną.
- W Austrii skoczkowie, jako ukochani i najbardziej utytułowani sportowcy, są traktowani w lepszy sposób. To jest fakt. Przed rozpoczęciem Turnieju Czterech Skoczni Niemcy są poddawani największej presji ze strony mediów. Oczekiwania są ogromne, bo od bardzo, bardzo dawna nie wygrali tej imprezy i nie jest to takie proste, tym bardziej, że pierwsze dwa konkursy odbywają się "u siebie". I jeżeli jeszcze dochodzi do tego fakt, że konkurs inauguracyjny wygrywa Austriak, wtedy od razu do gry włącza się psychika. Według mnie to zdecydowanie problem mentalny, ponieważ skoczkowie sami w sobie są fantastyczni i potrafią wygrywać. Ponadto mają porównywalny system szkoleniowy do naszego systemu: bardzo dobre bazy szkoleniowe, bardzo dobrego trenera. Ich problemem jest sprostanie zbyt wysokim oczekiwaniom - podkreślił Michael Roscher.
"Żaden z nas nie był wtedy w formie"
Jak widzą ten problem sami zainteresowani? Inaczej. Według Severina Freunda, zawiodła nie głowa, ale... forma. - Pytanie o stronę mentalną pada bardzo często w kontekście Turnieju Czterech Skoczni. Nie wydaje mi się, żeby problem tkwił w głowie. Myślę, że żaden z nas nie był wtedy jeszcze w takiej formie, żeby na wszystkich skoczniach walczyć z Michaelem Hayboeckiem i Stefanem Kraftem. Richard (Freitag - dop. red.) oddał dwa fantastyczne skoki w Innsbrucku i dzięki temu był w stanie zwyciężyć. Podczas turnieju mieliśmy spory potencjał, ale nie zawsze potrafiliśmy go pokazać i wykorzystać. Osobiście uważam, że jestem teraz w lepszej formie, niż podczas TCS - przyznał Niemiec i dodał: - Mimo to, tak czy siak osiągnąłem swój cel, jakim było oddawanie stabilnych skoków. Teraz moim zadaniem jest utrzymać tą stabilność.Wydawać by się mogło, że opuszczenie rodzimych skoczni, zgromadzonych pod nimi tłumów kibiców i głodnych sensacji (ale tylko takiej na miarę Hannawalda z 2002 roku) dziennikarzy, wyszło zawodnikom więcej niż na dobre. Za granicą skacze się łatwiej? - Może rzeczywiście było nam trochę łatwiej, ponieważ było mniej pracy, ale muszę przyznać, że z wielką chęcią skakałem w Oberstdorfie, gdzie byłem kiedyś na podium, a także w Garmisch - Partenkirchen przy warunkach jakie miałem udało mi się dobrze wystartować, co w Oberstdorfie niestety nie wyszło - skomentował dyplomatycznie Severin Freund i dodał - Każdy konkurs trzeba jednak przyjmować takim, jakim jest i czerpać z niego radość. Tym bardziej, że skakanie przed naszą publicznością to zawsze wielka przyjemność - kiedy siedzi się na górze na belce, patrzy w dół i widzi te wszystkie niemieckie flagi na dole.
Jeszcze większą przyjemnością musiały być jednak występy tuż po turnieju: w Tauplitz - triumf Freunda - i w Zakopanem, gdzie flag (choć nie niemieckich) pod dostatkiem, a i presja mniejsza. W konkursie drużynowym Niemcy znów byli w "gazie" i policzyli się z Austriakami, a w zawodach indywidualnych nie tylko bardzo równe skoki Freunda (131 i 133 metry) i Freitaga (123 i 121 metrów) były sygnałem dla rywali, że Niemcy znów mają się lepiej. Także Markus Eisenbichler sprawiał wrażenie odradzającego się, co z resztą sam potwierdził w niedzielę. - Czuję się znacznie lepiej niż podczas Turnieju Czterech Skoczni, w moich skokach jest więcej "czucia". W Zakopanem był ostatecznie 14., a podczas "Wielkiego Szlema" miał spore problemy z zakwalifikowaniem się do konkursu.
Klątwa Czterech Skoczni?
Chude lata Niemcy mają za sobą. Wiele zmienili w systemie szkoleniowym, wiele zainwestowali, by móc znów odnosić sukcesy. - Nie wystarczy zbudować skocznie, trzeba jeszcze umieć nimi zarządzać - mówił w lecie Stefan Horngacher. Niemcy potrafią i zarządzać, i skakać, i wygrywać. W końcu co, jeśli nie wygranie złota olimpijskiego, może być lepszym tego dowodem? W przypadku podopiecznych Wernera Schustera chyba tylko triumf w turnieju... Na zbyt długie analizowanie porażek nie ma teraz jednak czasu: - Czeka nas pasjonująca zima. Kilka osób jest w naprawdę dobrej formie. Będą jeszcze mistrzostwa świata, walka o Kryształową Kulę, która jest nadal otwarta i walka o Puchar Narodów. Na pewno możemy oczekiwać fascynujących konkursów - przyznał w Zakopanem z uśmiechem Severin Freund. Ma rację - będzie się działo.
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)