Fannemel w kwalifikacjach do trzeciego konkursu Turnieju Czterech Skoczni poszybował na 130,5 metra, uzyskał trzy i pół metra dalszą odległość od zwycięzcy - Michaela Hayboecka.
Reprezentant Norwegii wygrałby kwalifikacje, gdyby nie postawa sędziów. Rozbieżność not była spora, wahała się od 16 do 19 punktów. Co ciekawe, najniższą notę przyznał Fannemelowi rodak - Joern Larsen. Skoczek nie kryje złości na pracę arbitrów.
- Czuję, że zostałem pozbawiony zwycięstwa. Jeden sędzia dał mi notę 16. Uważam, że to zbyt niska ocena. Mogę być uznany za stronniczego, ale uważam, że zasłużyłem co najmniej na 18,5. Zastanawiam się, czy oni tam śpią? - pytał zirytowany.
Zawodnikowi wtóruje Johan Remen Evensen. - Popełnił jakiś błąd przy lądowaniu, ale nota 16 jest zbyt rygorystyczna - uważa ekspert.
- To było strasznie złe sędziowanie. Austriacki sędzia przyznał notę 19, nie mogę uwierzyć, że norweski przyznał jedynie 16 - dodał w rozmowie z NRK szef norweskiej ekipy Clas-Brede Brathen.
Zwycięzca kwalifikacji do konkursu Turnieju Czterech Skoczni otrzymuje w nagrodę 2000 euro. Anders Fannemel nie może uwierzyć, że okazała premia przepadła przez złą decyzję rodaka.
W niedzielnym konkursie w Innsrucku Fannemel zmierzy się w parze z Amerykaninem Michaelem Glasderem.
Justyna Kowalczyk: "odcięło" mnie. Czułam się okropnie