Tak spokojnego weekendu dla skoków narciarskich w Kuusamo nie było od lat. Na Rukatunturi (HS 142) organizatorzy przeprowadzili oba konkursy, a zwłaszcza piątkowy można uznać za jeden z najsprawiedliwszych w ostatnich latach w tej miejscowości.
W sobotę wiatr już kręcił, ale jego siła nie była zbyt mocna, zatem rywalizację przeprowadzono również bardzo sprawnie. Tym samym możemy już pokusić się o pierwsze wnioski dotyczące formy Biało-Czerwonych.
Te, mimo braku miejsca na podium podopiecznych Stefana Horngachera, są jak najbardziej pozytywne. W ostatnich sezonach skoczkowie znad Wisły lepsze wejście w zmagania o Kryształową Kulę zanotowali tylko w 2013 roku, gdy pod koniec listopada loteryjny konkurs w Klingenthal wygrał Krzysztof Biegun, a miejsca w czołowej dziesiątce zajęli jeszcze Jan Ziobro, Piotr Żyła i Maciej Kot.
To właśnie z tym ostatnim zawodnikiem kibice wiązali największe nadzieję u progu sezonu 2016/2017. Apetyty zaostrzyło przede wszystkim świetne lato, w którym Kot wygrał 5 z 6 konkursów w których wystartował. Co prawda sam zawodnik jak i jego trener tonowali nastroje przed inauguracją, ale zdecydowanie słabsze skoki 25-latka z Limanowej w Kuusamo w kraju byłyby odebrane jako duża porażka.
ZOBACZ WIDEO Dawid Kubacki: Ten sport opiera się na spokoju (źródło: TVP SA)
Nic takiego jednak nie miało miejsca. W Finlandii Maciej Kot potwierdził, że pod skrzydłami austriackiego szkoleniowca z chłopca o dużej ambicji stał się mężczyzną świadomym swoich celów i aktualnej formy. 5. i 8. miejsca na początek walki o Kryształową Kulę to więcej niż dobry początek. Przy takich lokatach nie trzeba myśleć jak zrewolucjonizować swoje skoki, ale tylko co zrobić by dołożyć ten błysk, który zagwarantuje miejsca na podium.
Lokata w czołowej trójce była dla Kota na wyciągnięcie ręki już w sobotę, gdy na półmetku zajmował 3. miejsce. W finale słabszy skok Polaka i mało sprzyjające warunki spowodowały, że główny zainteresowany spadł na 8. lokatę. Mając w pamięci ostatnie wypowiedzi Macieja Kota można być pewnym, że 25-letni skoczek sobotnie niepowodzenie potraktuje jako kolejną lekcję, która zaprocentuje w najbliższych konkursach PŚ.
Przypomnijmy sobie ile razy Kamil Stoch przegrywał sam za sobą, będąc wysoko po pierwszej serii, by dojrzeć i później w wielkim stylu sięgnąć po dwa złote medale olimpijskie w Soczi. Maciej Kot, podobnie jak Dawid Kubacki i Piotr Żyła, są dobrze przygotowani do sezonu i z konkurs na konkurs powinni rozkręcać się.
Kilka zdań warto także poświęcić Stochowi, który w sobotę po swoich skokach był bardzo niezadowolony. Nie mogło być jednak inaczej, gdy mistrz świata z Val di Fiemme skacze blisko, a w pamięci ma dalekie skoki na tej samej skoczni w dwóch poprzednich dniach. Pamiętajmy jednak, że w piątek Kamil Stoch na pewno mocno poobijał się. Upadek przy takiej prędkości na zlodowaciały zeskok nigdy nie należy do przyjemnych.
Za tydzień w Klingenthal Kamil Stoch, na swojej ulubionej skoczni, po kilku dniach odpoczynku powinien wrócić do formy z pierwszych dwóch dni na Rukatunturi, a wówczas będzie walczył o miejsca w czołowej dziesiątce.
Reasumując, za polskimi skoczami najlepszy start od sezonu 2013/2014. Tym razem po Kuusamo nie mówimy o fatalnej formie naszych kadrowiczów, ale o niewykorzystanej szansie na walkę o najwyższe miejsca. Polacy nie potrzebują rewolucji, ale spokojnego wykonywania dalszych kroków na drodze, którą obrali od momentu objęcia kadry przez Stefana Horngachera. Oby z niej nie zeszli, bo Finlandia pokazała, że zmierzają w odpowiednim kierunku.
Szymon Łożyński