To było szaleństwo. 15 lat od triumfu Adama Małysza w Zakopanem

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
I niedziela była dla nas. Małysz stanął na rozbiegu z wielką chęcią zrewanżowania się rywalom za sobotnie zawody i pokazania kibicom, że mogą na niego liczyć. I już w pierwszej serii udowodnił swoją klasę - 131 metrów było najlepszą odległością konkursu. Gdy okazało się, że przed drugą rundą idol Polaków będzie liderem (z minimalną przewagą nad Hannawaldem), pod Wielką Krokwią wybuchła euforia. To jednak było preludium nerwów i emocji, jakie czekały wszystkich w decydującej fazie zawodów.

Kibice ponieśli swojego idola

W drugiej serii coraz mocniej wiejący wiatr spowodował, że skoki stawały się coraz krótsze. I tak drugi po pierwszej serii Hannawald skoczył 125 metrów, ale i tak zdecydowanie wystarczyło to do objęcia prowadzenia. Po nim na belce usiadł Małysz. Żaden z kibiców nie miał wątpliwości, że poszybuje wystarczająco daleko, aby wygrać konkurs. Polak walczył do końca o odległość, ale wylądował bliżej niż Niemiec. Na tablicy wyników pojawiło się 123,5 metra i wszystkich czekało nerwowe wyczekiwanie na końcowe rezultaty. Dzięki wysokim notom za styl ostatecznie pierwsze miejsce przypadło Małyszowi. Na skoczni zapanowało szaleństwo, a radości nie próbował kryć zwycięzca, który klęknął i ucałował śnieg.

- Ta ziemia dała mi zwycięstwo, ta ziemia mi pomogła i chciałem jej podziękować. To była większa radość, niż gdy wygrałem rok temu Turniej Czterech Skoczni - powiedział do kibiców szczęśliwy skoczek, a przed kamerami telewizji dodał: - Ten dzisiejszy dzień mi pomógł. Myślę, że pozwoli mi znowu uwierzyć w siebie, bo czasem miałem wątpliwości czy naprawdę jestem w stanie jeszcze dobrze skakać.

Ostatecznie Małysz wyprzedził Hannawalda zaledwie o 0,6 punktu, z czym Niemcy długo nie mogli się pogodzić. "Oszustwo pozbawiło Hanniego zwycięstwa. Czy Małysz musiał przed 100 tys. Polaków koniecznie wygrać? Nasz Hanni został oszukany. Po raz drugi skoki nienawiści w Zakopanem. 100 tys. kibiców było przeciwko Hanniemu - sędziowie też" - pisał dziennik "Bild", a trener tamtejszej kadry Reinhard Hess mówił wprost: - Zachowanie sędziów było bezczelne.

Słowami niemieckiej strony nie zamierzali się przejmować Polacy. Zwycięstwo Małysza w Zakopanem świętowano do późnych godzin nocnych, a sam zainteresowany przyznał, że był to jeden z najważniejszych triumfów w jego karierze.

- Od tamtej chwili coś się we mnie przełamało i starty w Zakopanem już nigdy nie wywoływały we mnie paraliżującego stresu. Były zastrzykiem dobrej energii. Mogłem przyjeżdżać w Tatry bez formy, a i tak skakałem dalej niż gdzieś indziej. Niósł mnie ten tłum, te trąby. Nie ma nic ważniejszego dla sportowca niż świadomość, że kibice stoją za nim - przekonuje czterokrotny medalista olimpijski i czterokrotny mistrz świata.

W późniejszych latach swojej wielkiej kariery Małysz regularnie stawiał w Zakopanem na podium. Udało mu się także ponownie wygrać: dwa razy w 2005 i raz w 2011 roku, co było jego ostatnim zwycięstwem w karierze. Jednak nie ostatnim Polaka w stolicy polskich Tatr. Wynik swojego idola będzie próbował wyrównać Kamil Stoch, który na Wielkiej Krokwi triumfował już trzykrotnie. W niedzielę lider klasyfikacji generalnej PŚ będzie zdecydowanym faworytem do kolejnej wygranej.

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy Kamil Stoch wygra niedzielne na Wielkiej Krokwi w Zakopanem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×