Dawid Kubacki: Wizyta Roberta Lewandowskiego nie była dla nas zaskoczeniem

PAP/EPA / DANIEL KOPATSCH
PAP/EPA / DANIEL KOPATSCH

Niedzielny konkurs PŚ w lotach na żywo pod skocznią obserwował Robert Lewandowski. Napastnik Bayernu Monachium znalazł czas na spotkanie z polskimi skoczkami. Między innymi o kulisach tego wydarzenia opowiedział dla WP SportoweFakty Dawid Kubacki.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

WP SportoweFakty: Czy niedzielna wizyta Roberta Lewandowskiego na skoczni była dla was zaskoczeniem?
[/b]

Dawid Kubacki: - Nie. Jeszcze przed rozpoczęciem zawodów wiedzieliśmy, że na trybunach pojawi się Robert Lewandowski.

Kamery telewizyjne pokazały napastnika reprezentacji Polski rozmawiającego z Maciejem Kotem i Piotrem Żyłą. Czy pan także miał możliwość porozmawiania z gwiazdą Bundesligi?

- Tak. Cała drużyna miała możliwość zamienienia kilku zdań z Robertem. Jeszcze w trakcie zawodów nasz rodak wjechał na górę skoczni, co pokazały kamery telewizyjne. Robert chciał zobaczyć jak to wszystko wygląda z góry. Na pewno kiedy przygotowywaliśmy się do drugiej serii (ostatecznie odwołana z powodu silnego wiatru - przyp. red.) nie było czasu na rozmowę. Wówczas tylko się przywitaliśmy i dopiero już na dole skoczni, gdy wróciliśmy do swoich boksów mieliśmy chwilę czasu na spokojną rozmowę. Usiedliśmy, wypiliśmy kawę i w miłej atmosferze porozmawialiśmy. Były też wspólne zdjęcia. Być może spotkanie trwałoby jeszcze dłużej, ale byliśmy ograniczeni czasowo, ze względu na powrotny lot do kraju.

ZOBACZ WIDEO Gol Kamila Glika! AS Monaco kontynuuje marsz po tytuł - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]


W dwóch ostatnich konkursach Pucharu Świata w Oberstdorfie zajął pan 28. i 17. miejsce. Jaka jest pana ocena swoich występów na mamuciej skoczni?

- Biorąc pod uwagę pracę jaką wykonałem na niemieckim obiekcie, to oceniłbym w kategoriach pozytywnych. Oczywiście sobotni konkurs, gdzie zająłem miejsce pod koniec trzeciej dziesiątki, nie do końca poszedł po mojej myśli. W niedzielę potrafiłem jednak wrócić do dobrych skoków, jakie prezentowałem chociażby w kwalifikacjach, i w locie konkursowym wszystko zafunkcjonowało tak jak trzeba. Reasumując, postęp został zrobiony i to jest najważniejsze.

Kolejne cztery konkursy Pucharu Świata odbędą się w Azji. Pod względem fizycznym jesteście na tyle dobrze przygotowani, że wytrzymacie trudy długiej podróży i zmiany stref czasowych?

- Nie powinno być z tym kłopotów. Oczywiście nie jest tak, że to wszystko rozejdzie się bez echa. Na pewno tuż po długiej podróży jej skutki będziemy odczuwać. Nie jest to jednak nasz pierwszy lot do Azji, więc wiemy już jak się zachowywać i czego unikać, by negatywnych skutków podróży i zmiany strefy czasowej było jak najmniej.

Czy Stefan Horngacher przed podjęciem ostatecznej decyzji o udziale kadry A w azjatyckich konkursach konsultował ją z wami?

- Zostaliśmy poinformowani przez trenera, że wyjeżdżamy w najsilniejszym składzie do Sapporo i Pjongczang. Natomiast czy trener się wahał, to już kwestia na którą musiałby odpowiedzieć sam szkoleniowiec.

[b]

Po zawodach w Sapporo i Pjongczang rozpocznie się najważniejsza impreza sezonu - mistrzostwa świata w Lahti. Coraz lepiej skacze Jan Ziobro, który zgłasza nawet aspiracje do walki o miejsce w składzie na konkurs drużynowy w Finlandii. Z pana perspektywy to dobrze, że kolejny zawodnik włącza się do sportowej rywalizacji o miejsce w drużynie, czy wolałby pan jednak być pewniakiem w zespole?
[/b]

- Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Dla mnie osobiście nie ma wielkiej różnicy. Mam wpływ tylko na swoją formę i na tym koncentruję się, by była ona jak najwyższa. Mam przed sobą zadania do wykonania na skoczni i skupiam się na ich realizacji w stu procentach. Tylko dobrymi skokami można udowodnić trenerowi, że zasługuje się na miejsce w drużynie. Każdy w naszym zespole ma równe szanse i to jest najważniejsze.

Pod względem wyników to już najlepszy pana sezon w karierze. Czy pod względem skoków jest tak samo? Od moment objęcia kadry przez Stefana Horngachera zrobił pan kolejny krok do przodu w swojej karierze?

- Oczywiście. Skoki są dobre, co właśnie najlepiej odzwierciedlają wyniki. Ja też mam poczucie, że dobrze wykonuje swoją pracę. Co więcej wiem, że to nie ostatni sezon, w którym robię postęp. Praca jaką wykonujemy ze Stefanem Horngacherem będzie przynosiła jeszcze większe korzyści. Mimo to już jestem bardzo zadowolony, ale zamierzam dalej ciężko pracować, by być jeszcze lepszym skoczkiem.

Rozmawiał Szymon Łożyński

Źródło artykułu: