W bieżący sezonie kilka razy pisaliśmy już o złym ocenianiu, które miało wpływ na wyniki. Podczas drugiego konkursu lotów narciarskich w Oberstdorfie sędziowie zdecydowanie za wysoko ocenili styl lądowania Daniela Andre Tandego. Gdyby Norweg otrzymał prawidłowe noty po 17 punktów (dostał po 18 oczek), wówczas zająłby 6., a nie 4. miejsce.
Kolejny raz arbitrzy dali "popis" swoich umiejętności w drugim konkursie indywidualnym w Sapporo. O ile w pierwszych zawodach sędziowie dostrzegli tylko markowany telemark Petera Prevca i słusznie obniżyli mu noty za styl, o tyle dzień później arbitrzy dwukrotnie się skompromitowali.
W drugiej serii swój skok na 142. metr ewidentnie podparł Daniel Andre Tande. Za taki błąd Norweg powinien otrzymać oceny za styl w przedziale od 14 do 15 punktów. Tymczasem podpórkę Tandego dostrzegło tylko dwóch sędziów. Trzech pozostałych dało noty po 16,5 i 17 punktów! Skaczący na koniec drugiej serii Andreas Wellinger także miał sporo problemów przy lądowaniu. Sędziowie znów nie zauważyli błędu i dwóch z nich przyznało po 18 punktów, czyli notę, którą otrzymuje wielu skoczków za niezły telemark.
- Sędziowie nie dostrzegają błędów u zawodników przez cały obecny sezon. W Japonii mieliśmy apogeum pomyłek. Oczywiście można się pomylić o 0,5 punktu, ale nie może być tak, że zawodnik prawie przewraca się, a dostaje od dwóch sędziów nawet 18 punktów - przyznał Rafał Kot.
Sędziowie dość szybko po skoku muszą przyznać oceny za styl. Może arbitrzy potrzebują zatem więcej czasu, by obejrzeć powtórki skoku i dopiero podjąć decyzję?
- Według mnie sędziowie nawet nie potrzebują powtórek. Przecież to jest ich praca i podczas skoku muszą być skupieni na locie zawodnika i jego lądowaniu. Jeśli uważnie obserwują skok, to nie powinni mieć problemu z oceną. Tymczasem w Japonii sędziowie nie widzieli nawet jak Daniel Andre Tande podparł swój skok - zwrócił uwagę były fizjoterapeuta Biało-Czerwonych.
Sędziowie mylili się w bieżącym sezonie już tyle razy, iż nie można przejść obojętnie obok całej sprawy. Włodarze FIS-u powinni jak najszybciej zająć się pracą sędziów. Pomysł na rozwiązanie kłopotu ma ekspert WP SportoweFakty.
- Polityka FIS-u jest taka, żeby skoki narciarskie rozpowszechniać w wielu krajach. Dlatego styl sędziów ocenia m.in. Francuz czy arbiter z Rumunii. Włodarze światowej federacji muszą bardziej kontrolować jednak ich pracę. Jeśli kilka razy ta sama osoba popełni błąd, to wzorem piłki nożnej powinna zostać odsunięta od oceniania albo przesunięta do drugiej ligi, w naszym przypadku do Pucharu Kontynentalnego. Kilku dotychczasowych starszych arbitrów powinno także zostać wymienionych na młodszych - podkreślił Kot, dodając: - Ta sprawa ma być poruszona podczas kongresu FIS po zakończeniu bieżącego sezonu.
Przypomnijmy, że w obecnym sezonie błędy sędziów dotyczyły nie tylko oceny stylu skoczków. W Bischofshofen, w konkursie kończącym 65. Turniej Czterech Skoczni, sędziowie błędnie zmierzyli odległość w finałowej serii Danielowi Andre Tande. Norweg skoczył około 112 metrów, a nie jak podano 117 metrów. Skutkiem tej błędnej decyzji było 4., a nie 3. miejsce dla Macieja Kota w końcowej klasyfikacji niemiecko-austriackich zawodów.
ZOBACZ WIDEO Trener Andrzej Strejlau o duecie Lewandowski-Milik: Wspaniała para
Skoki powi Czytaj całość