Można było się obawiać, że zmienne warunki, zupełnie inna od europejskiej rzeczywistość i mocna obsada azjatyckich konkursów wpłyną negatywnie na reprezentantów Polski. Tymczasem zadali oni kłam sceptykom. Kot odniósł pierwsze i drugie zwycięstwo w konkursie Pucharu Świata, Stoch wciąż jest liderem klasyfikacji generalnej. Inni zawodnicy potwierdzili swoją przydatność do drużyny, która nie tylko ma szanse na wywalczenie krążka w Lahti, ale nawet na ostry bój o ostateczne zwycięstwo.
Tym samym Stefan Horngacher może upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Polacy wystartowali w azjatyckich konkursach w obawie o stratę zbyt dużej liczby punktów w tabeli PŚ. Odpowiedź na pytanie, czy było to dobre posunięcie Austriaka, poznamy dopiero w Lahti, jednak wydaje się, że nie wpłynie ono znacząco na formę Biało-Czerwonych. Sukces może być więc podwójny - cztery kolejne starty zapewniły ciągłość przygotowań i rywalizacji, a sporo punktów zdobytych w Japonii i Korei może okazać się kluczowe w rywalizacji Stocha o Kryształową Kulę.
Jeśli wszystko potoczy się dobrze, to Horngacher okaże się nie tylko świetnym trenerem, ale również taktykiem. Może ta sytuacja nie wymaga skomplikowanych obliczeń i kilku nieprzespanych nocy spędzonych na zestawianiu zysków i strat, ale w skokach zawsze podejmuje się decyzje zerojedynkowe. Nie da się trochę odpuścić, skakać bardziej na luzie. Albo jedziesz i dajesz z siebie wszystko albo nie skaczesz w ogóle. Dlatego każda decyzja trenera jest tak bardzo istotna.
Dwie wygrane Kota i jedna Stocha cieszą. Nieco chwiejna forma drugiego z wymienionych panów - mniej. Pamiętajmy jednak, że konkursy w Azji były naznaczone silnymi podmuchami wiatru i dużą loterią. Niech to nie zabrzmi bezkrytycznie, ale w takich warunkach jeden czy dwa nieudane skoki mogą się przydarzyć. Natomiast trzy na cztery możliwe triumfy "naszych", to już nie przypadek.
ZOBACZ WIDEO Kamil Stoch: to był dla nas wspaniały i piękny weekend, wynik jest niesamowity!