Kibice czekali na takie słowa Macieja Kota. "Chcemy zdobyć złoto"

PAP/EPA / KIMIMASA MAYAMA
PAP/EPA / KIMIMASA MAYAMA

Polscy skoczkowie, jako zdecydowani liderzy Pucharu Narodów, będą faworytami do zwycięstwa w konkursie drużynowym na mistrzostwach świata w Lahti. Maciej Kot otwarcie przyznał, że celem Biało-Czerwonych w tych zawodach jest złoty medal.

[b]

WP SportoweFakty: Wróciliście już do kraju po czterech konkursach PŚ w Azji. Jak przebiegła podróż?
[/b]

Maciej Kot: - Nie było żadnych problemów. Wróciliśmy już do swoich domów. Sobotę oraz niedzielę poświęciliśmy na regenerację.

Dwa triumfy, w tym zwycięstwo w ostatnim konkursie PŚ przed mistrzostwami świata - to pana dokonania w Sapporo i Pjongczang. Czuje pan, że jest w wielkiej formie przed najważniejszą imprezą sezonu?

- Na pewno wiem, że stać mnie na dobre skakanie. Każda kolejna daleka próba dodaje pewności siebie. Czerpie się wówczas większą radość ze skakania. Nie można jednak dać się temu zgubić. W związku z tym nie napalam się przed mistrzostwami globu i nie nakładam na siebie jeszcze większej presji, która i tak już mi towarzyszy.

Na początku lutego zmagał się pan z technicznym problemem, czyli kantującą w powietrzu prawą nartą. Czy świetne pana wyniki w Azji to znak, że kłopot został całkowicie rozwiązany?

- Całkowicie nie. W moich skokach w Sapporo i Pjongczang można było zauważyć, że ta narta jeszcze delikatnie kantuje. Błąd jest już zdecydowanie mniejszy, dlatego jestem w stanie odlecieć i walczyć o najwyższe miejsca. Ciągle pracuje jednak nad tym, żeby ten błąd całkowicie wyeliminować.

W Polsce panuje przekonanie, że czuje się pan lepiej na normalnym obiekcie. To prawda, czy jednak w obecnej formie rozmiar skoczni nie stanowi dla pana różnicy?

- Kiedy jest się w formie, to dobrze skacze się na każdym obiekcie. Ta niepisana zasada w skokach naprawdę się sprawdza. Rzeczywiście bardzo lubię obiekty normalne. Gdy nie byłem w najwyższej formie, właśnie na takim obiekcie odzyskiwałem wysoką dyspozycję. W obecnej formie jestem jednak w stanie powalczyć o wysokie miejsca na obu skoczniach. Moje słowa najlepiej potwierdzają konkursy w Sapporo i Pjongczang. W Japonii wygrałem na dużym obiekcie, a w Korei Południowej na normalnej skoczni.

ZOBACZ WIDEO Dawid Kubacki: trochę zazdroszczę Kamilowi Stochowi, chciałbym być na jego miejscu

W Pjongczang konkurs na normalnym obiekcie rozegrano dlatego, że na dużej skoczni skakanie uniemożliwiłby wiatr. Zmagania były bardzo emocjonujące. To sygnał dla FIS-u, że warto wrócić do przynajmniej kilku w sezonie zawodów na skoczni K-90?

- Na pewno chciałbym, by konkursy były właśnie na takich obiektach. Zwykle różnice punktowe są niewielkie, co dodaje smaczku rywalizacji.

[b]

Po zawodach w Pjongczang podkreślaliście, że wiatr wokół skoczni był bardzo silny, a tymczasem zmagania przeprowadzono sprawnie i bez odwołania chociażby jednej serii. Koreańczycy zbudowali zatem skocznię, która będzie ewenementem na skalę światową?
[/b]

- Naprawdę to było niesamowite, że te konkursy się odbyły! W czwartek wokół skoczni tak mocno wiało, że chciało urwać głowę. Kiedy wchodziliśmy na rozbieg trzeba było trzymać narty, by podmuchy wiatru ich nie porwały. Skocznia została bardzo sprytnie i mądrze ulokowana. Dzięki skałom i siatkom bezpieczeństwa jest znakomicie osłonięta od wiatru. W kontekście igrzysk olimpijskich to świetny sygnał. Można zakładać, że za rok nie będzie problemów z przeprowadzeniem konkursów, skoro odbyły się one w tym roku, przy tak silnym wietrze jak w czwartek.

Loteryjne warunki często panowały także w Lahti. Duża skocznia w tej miejscowości również osłonięta jest od wiatru siatkami. Czy one zawsze sprawdzają się?

- Nie. Wszystko jest uzależnione od kierunku wiatru. W Lahti nie są te siatki tak dobrze rozmieszczone jak w Korei Południowej i chronią skocznię przed wiatrem tak naprawdę tylko z jednego kierunku. Skocznia rzeczywiście jest wrażliwa na warunki. Pozostaje wierzyć, że w samych zawodach nie będzie problemów z wiatrem i siatki w ogóle nie będą potrzebne. Wszyscy życzymy sobie, by mistrz świata została wyłoniony w sprawiedliwych warunkach.

Reprezentacja Polski zdecydowanie prowadzi w Pucharze Narodów, do tego wygrała 2 z 3 konkursów drużynowych w bieżącym sezonie. Jeśli nie zdobędziecie złota w zmaganiach zespołowych w Lahti będziecie rozczarowani?

- Przede wszystkim chcę znaleźć się w tej drużynie. Na pewno chcemy wywalczyć medal. Nie każdy chce mówić o tym głośno, ale ja mogę powiedzieć w swoim imieniu, że po niego jedziemy. To jest nasz cel. Będziemy faworytami, chcemy zdobyć złoto. To są nasze marzenia, które co najważniejsze są realne. Przede wszystkim musimy wykonać swoje zadanie. Damy z siebie wszystko. Gdyby tego złota nie było, mówię to tylko w swoim imieniu, lekkie rozczarowanie pewnie pojawi się. Każdy medal na pewno jednak docenimy i będziemy się z niego cieszyć.

Forma sportowa dopisuje, a czy pod względem sprzętowym także jesteście gotowi do mistrzostw świata?

- Kombinezony są w trakcie szycia. Materiały do nich sprawdziliśmy jednak już wcześniej i są dobre. O sprzęt jesteśmy spokojni.

Rozmawiał Szymon Łożyński

Skoczkowie zmagania na mistrzostwach świata w Lahti rozpoczną od treningów na obiekcie normalny w środę 22 lutego. Pierwszy konkurs o medale (indywidualny, na normalnym obiekcie) zaplanowano w sobotę 25 lutego o 16:30. Relacja na żywo z wszystkich treningów, kwalifikacji i zawodów, a później ich podsumowanie na WP SportoweFakty.

Komentarze (5)
avatar
cop
19.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Tak na prawdę jak sedesik,i paprykarz,nie zacznie dobrze skakać to o złocie możemy tylko pomarzyć. 
avatar
Draumr
19.02.2017
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Nie to nie będzie niespodzianka, a raczej sensacja. A tak naprawdę, w zawodach drużynowych chodzi o to, żeby każdy ze skoczków oddał po dwa dobre, długi skoki. Jeżeli choć jeden będzie słabszy Czytaj całość