- Technika, którą opracowali z Horngacherem, jest optymalna na duże skocznie - niekoniecznie na loty - mówił przed konkursami w Vikersund Krystian Długopolski. Tymczasem Polacy skakali tam tak, jakby usilnie chcieli zrobić wszystko, aby zaprzeczyć stereotypowi, że nie radzą sobie na mamutach. 245,5 metra Piotra Żyły wywalczone w konkursie drużynowym jest nowym rekordem Polski w długości lotu. Maciej Kot wylądował tylko metr bliżej. Zresztą, drugie miejsce w zawodach zespołowych mówi samo przez się.
Właśnie w Vikersund odrodzenie przeżył Kamil Stoch, który, według wyników indywidualnych, w sobotę był drugi. Przegrał tylko ze Stefanem Kraftem. Barierę 240 metrów pokonał lekko, jakby skok na taką odległość był dla skoczka codziennością.
Lider polskiej kadry jeszcze lepiej zaprezentował się w niedzielę. To było ogromnie pewne zwycięstwo. Drugiego Noriakiego Kasaiego wyprzedził o 18,6 punktu! Pozostali skakali w kratkę, ale to końcówka sezonu, można im wybaczyć słabsze chwile.
Wracając natomiast do czasów nieco odleglejszych - kiedy przed mistrzostwami świata formę tracił Kot - stało się niemal jasne, że nie zachowa jej na całą zimę. Wszak brylował w lecie, a wysokiej dyspozycji nie da się utrzymać przez cały sezon. Szybko przyszły jednak zawody azjatyckie, podczas których Kot udowodnił malkontentom, że chwilowe załamanie formy nie oznacza jej braku do końca sezonu. Kot wciąż prezentuje wysoką dyspozycję.
ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki marzy o zimowym wejściu na K2. "To wielkie wyzwanie"
Polacy pod wodzą Stefana Horngachera wyrobili w sobie postawy niestandardowe. Nie przegrywają z małymi problemami, walczą do końca, aby wybrnąć z marazmu.
Jestem pewny, że Polacy jeszcze nas zaskoczą. Miałem napisać, że mam na myśli kolejny sezon, bo przecież trwającego zostało już niewiele, ale przy takim rozwoju wypadków... kto wie. Od niedawna nie można nastawiać się na żaden scenariusz. Nieprzewidywalność i piękno tej dyscypliny Polacy przenieśli z pojedynczych skoków na cały sezon.
Dawid Góra
Więcej tekstów autora