Noriaki Kasai w Pucharze Świata debiutował 17 grudnia 1988 roku. Takich zawodników jak Stefan Kraft, Peter Prevc, Jan Ziobro, Klemens Murańka czy Aleksander Zniszczoł nie było wówczas na świecie, a Kamil Stoch i Piotr Żyła mieli ledwie roczek.
6 czerwca Japończyk kończy 45 lat, a mimo to wciąż jest w świetnej formie fizycznej, a z połowę młodszymi zawodnikami rywalizuje jak równym z równym. Skąd bierze na to siły i energii? Co jest sekretem jego długowieczności? - Nie ma żadnego sekretu. Po prostu ciężko trenuję i dbam o zdrowie - tłumaczy.
Kasai w przyszłym sezonie na pewno wystartuje ponownie. Jak zapowiada, na sportową emeryturę przejdzie tylko wtedy, gdy stanie na najwyższym stopniu podium na wielkiej imprezie. Na razie zawodnik z Kraju Wiśni ma dwa srebrne i jeden brązowy medal z igrzysk oraz dwa srebrne i pięć brązowych z mistrzostw świata. Najbliższa okazja powalczenia o złoto już na początku 2018 roku na IO w Pjongczangu.
Bolesna przeszłość
Kariera Kasaiego to nie tylko wzloty, ale również upadki. Japończyk jest po ciężkich przejściach. Miał 14 lat, gdy jego rodzice postanowili się rozwieść. W 1994 roku jedna z jego sióstr ciężko zachorowała (miała niedokrwistość aplastyczną).
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Magiczna akcja à la Zidane
Lekarze już wtedy nie dawali jej więcej niż dwanaście miesięcy życia. Ostatecznie Kumiko po ciężkiej walce zmarła dopiero w 2016 roku. Dwa dni po tej tragedii skoczek rywalizował na mistrzostwach świata w lotach z czarną opaską na ramieniu i wyrównał rekord Azji w długości skoku (240,5 m).
Los nie oszczędził również matki japońskiego sportowca. W 1997 roku w domu Sachiko wybuchł pożar. Kobieta przeżyła, ale w bardzo poważnymi oparzeniami trafiła do szpitala. Niecały rok później zmarła. Miała 46 lat. Kasai mocno to przeżył. Do dziś wozi ze sobą na zawody listy, które do niego pisała.
Zaręczyny przez telefon
Wyjazdy, treningi i starty w zawodach pochłaniają większość czasu Japończyka. Nic więc dziwnego, że Kasai przez wiele lat był samotny, nie miał kobiety, która zawsze stałaby u jego boku i dodawała mu otuchy w chwilach zwątpienia.
Wszystko się zmieniło, kiedy poznał 12 lat młodszą Reinę Harimę z Sapporo. Kasai zakochał się w niej na zabój. 15 lutego 2014 roku, zaraz po zdobyciu srebrnego medal na igrzyskach w Soczi, zadzwonił do swojej ukochanej, poprosił o rękę i usłyszał odpowiedź "tak".
Jeszcze przed startem w kolejnych zawodach Pucharu Świata (24 lutego) Kasai załatwił papierkową robotę, dzięki czemu jego partnerka została wpisana do rejestru rodzinnego w Centralnym Urzędzie Miasta w Sapporo. Tak ich związek został zalegalizowany. Huczne wesele odbyło się osiem miesięcy później (zdjęcie poniżej).
Noriaki Kasai wedding pic.twitter.com/S272SLsoQZ
— Christine Weddings (@ChristWeddings) June 6, 2017
Łzy szczęścia
Niedziela, 31 stycznia 2016 roku - to data, która na zawsze pozostanie w pamięci japońskiego weterana skoków narciarskich. Tego dnia Kasai stanął na podium Pucharu Świata w Sapporo, a następnie pojechał prosto do szpitala, gdzie czekała jego żona z dzieckiem.
Noriaki Kasai and his little daughter Rino!
— Newsskijumping (@Newsskijumping) 1 lutego 2016
All the best wishes for Mr. Kasai, his wife and family!#skijumping pic.twitter.com/lUZ6kQmtr9
Kilkanaście dni wcześniej zawodnik został ojcem po raz pierwszy. Reina urodziła mu córeczkę, której rodzice nadali imię Rino. To był najszczęśliwszy dzień Kasaiego w życiu. - Matka i dziecko czują się dobrze. Kiedy usłyszałem płacz maleństwa, miałem łzy w oczach - przyznał później Japończyk przed dziennikarzami.
Dziś dziewczynka ma ponad roczek i kiedy tylko może razem z mamą dopinguję tatę. Zdjęcie rodzinne Kasaiego, które widać poniżej pochodzi z letnich zawodów w Hakubie w sierpniu 2016 roku.