Szymon Łożyński: Ważna lekcja dla Bieguna i Stękały. To nie jest bilet w jedną stronę (komentarz)

 / Krzysztof Biegun
/ Krzysztof Biegun

Krzysztof Biegun i Andrzej Stękała, którzy pożegnali się z kadrą narodową, nie muszą kończyć kariery skoczków narciarskich. Przykład Piotra Żyły pokazuje, że czasami trzeba upaść z wysoka, by później wstać i wrócić dwa razy silniejszym.

W sprawie wykluczenia obu skoczków opinia publiczna jest podzielona. Jedni uważają, że ostatnie wyniki Bieguna i Stękały nie pozostawiły cienia wątpliwości. Obaj zawodzili już poprzedniej zimy, a w tegorocznym lecie przełamania nie było.

Nie potrafili walczyć o wysokie miejsca w FIS Cup (3. liga skoków), nie wspominając już o Letnim Pucharze Kontynentalnym czy Grand Prix. Pojawiły się jednak głosy, że obaj skoczkowie to wciąż dosyć młodzi zawodnicy - o dużym talencie - i pożegnanie ich z kadrami szkoleniowymi to zbyt pochopna decyzja.

Jak to często bywa w takich przypadkach, prawda leży po środku. I jedni i drudzy mają trochę racji. Dla samych skoczków najważniejsze jest jednak to, by nie zwiesili głów. Pożegnanie z kadrą nie musi być biletem w jedną stronę i oznaczać porzucenia skoków narciarskich na dobre. Żeby znaleźć przykład na udowodnienie tej tezy, nie trzeba daleko szukać.

ZOBACZ WIDEO: Polka zachwyciła miliony internautów. Dziś jest bohaterką filmu "Out of Frame"

Wystarczy wrócić pamięcią do sezonu 2009/2010. Po nieudanym początku rywalizacji w Pucharze Świata od startów w tym cyklu został odsunięty nie kto inny jak Piotr Żyła. Co więcej aktualnemu brązowemu i złotemu medaliście mistrzostw świata podziękowano w ogóle za współpracę z kadrami narodowymi. Być może przez głowę wiślanina przeszły wówczas myśli, by zupełnie porzucić skoki. Jeśli nawet takie były, dzisiaj możemy cieszyć się, że od Żyły nie odwrócił się Jan Szturc.

Pod okiem tego doświadczonego szkoleniowca Żyła odbudował formę. Gdy zaczął uzyskiwać dobre wyniki w Pucharze Kontynentalnym Łukasz Kruczek, ówczesny trener głównej kadry nie miał wyjścia, musiał ponownie powołać Żyłę na zawody Pucharu Świata. Wiślanin znów przekonał do siebie trenera kadry i od sezonu 2011/2012 ponownie wrócił na stałe do głównej reprezentacji.

Dzisiaj nikt nie żałuje takiej decyzji. Jeszcze pod wodzą Łukasza Kruczka Żyła zaczął osiągać sukcesy w Pucharze Świata, ale prawdziwy rozkwit jego kariery nastąpił już od momentu objęcia reprezentacji przez Stefana Horngachera.

To właśnie Żyła może i powinien być inspiracją dla Bieguna i Stękały. Obaj mają talent, obaj potrafili już zaskoczyć świat skoków i obaj obecnie zmagają się z dużym kryzysem formy. Ważne, aby teraz zawodnicy nie zeszli z wcześniej obranej drogi. Rozpoczynając przygodę ze skokami na pewno marzyli o wejściu na szczyt w tej dyscyplinie.

Oby ich dalsza kariera potoczyła się właśnie tak jak Piotra Żyły i za kilka lat będziemy przypominać z uśmiechem na ustach historię dwójki Biegun - Stękała. Obserwując polskie skoki można zauważyć tendencję, że nasi zawodnicy dobre wyniki osiągają po 25 roku życia. Biegun ma 23, a Stękała 22 lata. Obaj, jeśli nie zabraknie im motywacji i odpowiednich szkoleniowców klubowych, mogą wrócić do kadry narodowej i dołączyć do plejady gwiazd polskich skoków.

Szymon Łożyński

Źródło artykułu: