Kłopoty najlepszych przed 66. TCS. Ten przepis może mieć wpływ na wyniki

WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Kamil Stoch
WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Kamil Stoch

W 66. Turnieju Czterech Skoczni wszyscy skoczkowie, nawet ci z czołowej dziesiątki Pucharu Świata, muszą wziąć udział w kwalifikacjach. To znaczy, że najlepsi nie będą mogli stosować taktycznych manewrów z odpuszczeniem eliminacji.

[tag=10902]

Turniej Czterech Skoczni[/tag] to obok Raw Air najtrudniejsza impreza w kalendarzu Pucharu Świata w skokach narciarskich. W 9 dni skoczkowie rywalizują na czterech obiektach. Oprócz skoków dochodzą podróże między miejscowościami i stres związany z walką o prestiżowe trofeum.

W poprzednich sezonach skoczkowie z czołowej dziesiątki PŚ, którzy walczyli o końcowe trofeum w niemiecko-austriackich zawodach, chociaż trochę próbowali zmniejszyć zmęczenie, odpuszczając niektóre treningi i skoki kwalifikacyjne. Nawet w przypadku absencji w eliminacjach i tak byli pewni udziału w głównych zawodach.

Czujący się mocni psychicznie skoczkowie, którzy liczyli się w walce o złotego orła, odpuszczali kwalifikacje czasami nawet nie dlatego by odpocząć, ale by w parze systemu KO zmierzyć się z bezpośrednim rywalem do końcowego zwycięstwa i wywrzeć na nim dodatkową presję.

Tak robił w sezonie 2001/2002 Sven Hannawald czy w poprzedniej edycji TCS Kamil Stoch. Przypomnijmy, że w pierwszej serii konkursów głównych turnieju skoczkowie rywalizują w 25 parach, ułożonych na podstawie wyników kwalifikacji (1. z 50., 2. z 49., itd.). Do finałowej kolejki awansują zwycięzcy par i 5 zawodników z najwyższymi notami wśród 25 przegranych.

Od sezonu 2017/2018 działacze FIS wprowadzili w Pucharze Świata, i innych imprezach rangi mistrzowskiej, przepis obowiązkowych kwalifikacji dla wszystkich skoczków. Turniej Czterech Skoczni jest zaliczany do PŚ, dlatego takie przepisy obowiązują również w tych zawodach.

Tym samym najlepsi skoczkowie, chcąc liczyć się w walce o trofeum, muszą oddać już nie minimum 8 dalekich skoków, ale aż 12. Ewentualna nieudana próba w kwalifikacjach może oznaczać brak awansu do głównych zawodów, a tym samym koniec marzeń o zwycięstwie w turnieju. Takie reguły zapewnią większe emocje w kwalifikacjach, ale z drugiej strony spowodują, że pary konkursowe mogą być mniej ciekawe.

Jeśli nie będzie zmiennych warunków, to najlepsi skoczkowie zajmą czołowe miejsca w eliminacjach i unikną bezpośredniej rywalizacji w parach w pierwszej serii. Tym samym będą walczyć z zawodnikami, którzy w kwalifikacjach zajęli jedne z ostatnich lokat dających awans do konkursu.

Skoro wszyscy muszą walczyć w eliminacjach, można spodziewać się, że najmocniejsi częściej będą odpuszczali treningi. O ile rezygnacja z serii próbnej przed kwalifikacjami może być ryzykowne (warto zawsze przypomnieć sobie profil skoczni nawet jeśli oddało się na niej wiele prób), o tyle w bezpośrednim treningu przed zawodami możemy spodziewać się absencji kilku zawodników.

Kto zatem najlepiej rozłoży siły i poradzi sobie z tak dużą dawką skoków? Odpowiedź poznamy 6 stycznia, gdy w Bischofshofen odbędzie się finałowy konkurs 66. TCS. Na relację na żywo z całych niemiecko-austriackich zawodów oraz ich szerokie podsumowania zapraszamy do WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Polacy zdominowali poprzedni TCS. "Żyła krzyczał i był oszołomiony. Buzowały w nim niesamowite emocje"

Komentarze (2)
avatar
Wiesiek Kamiński
6.01.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
yes
24.12.2017
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Ciekawe czy niezakwalifikowanie się do turnieju dotknie kogoś z czołówki? Czy wpłynie na wyniki końcowe TCS.
Będzie uczciwe, dobry zawodnik, będzie znaczyć dobry zawodnik.