Taką tezę można postawić biorąc pod uwagę kilka wcześniejszych wyników mistrza świata z Val di Fiemme. Zatrzymajmy się jednak najpierw przy piątkowych kwalifikacjach na Schattenbergschanze (HS137). W nich Kamil Stoch skoczył przeciętnie, bo tak należy ocenić próbę na 118. metr i 28. pozycję.
Tuż przed skokiem Polaka pojawiły się jednak podmuchy pod narty. Sędziowie obniżyli rozbieg. Kłopot polegał jednak na tym, że już w momencie gdy Stoch zasiadł na belkę startową wiatr odwrócił kierunek i był mocno niesprzyjający (dodane 11,8 punktu). Z podobnymi warunkami przeciętnie poradzili sobie także inni faworyci 66. TCS Daniel Andre Tande (20. w kwalifikacjach), czy Andreas Wellinger (14. miejsce).
Wcześniej podczas piątkowych treningów w Oberstdorfie Stoch potwierdził, że będzie mocny w turnieju. Skoki na 133. oraz 136. metr nie były przypadkowe.
Optymizm przed sobotnim konkursem każe zachować również historia pucharowych konkursów w Engelbergu z tego sezonu. W piątkowych kwalifikacjach Stoch również wypadł słabo i zajął dopiero 37. miejsce. W samych zawodach skakał jednak świetnie i wywalczył 3. oraz 2. pozycję. Nie mamy zatem nic przeciwko temu, by sytuacja ze Szwajcarii powtórzyła się już w sobotę podczas pierwszego konkursu 66. Turnieju Czterech Skoczni.
Początek zawodów zaplanowano na 16:30. Z kolei o 15:00 odbędzie się seria próbna. Relacja na żywo oraz podsumowanie zmagań na WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: "Gdyby rok temu Stoch musiał skakać w kwalifikacjach w TCS, miałby poważny problem"