W niemieckiej miejscowości, gdzie w grudniu 2017 roku odbyły się dwa konkursy Pucharu Świata, rywalizację w drugiej lidze skoków narciarskich zaplanowano w sobotę i niedzielę (6-7 stycznia). Polska może wystawić w tych konkursach 5 skoczków. Nie weźmie w nich udziału lider cyklu Tomasz Pilch, który wraz z kadrą A uczestniczy w austriackiej części 66. Turnieju Czterech Skoczni.
Już we wtorek Polski Związek Narciarski na swojej stronie internetowej ogłosił nazwiska 4 skoczków, którzy pojadą do Niemiec. Szansę startu otrzymają Aleksander Zniszczoł, Klemens Murańka, Paweł Wąsek i Przemysław Kantyka. Do tego grona miał dołączyć piąty zawodnik, którego nazwisko trenerzy mieli ogłosić po środowym treningu na Wielkiej Krokwi w Zakopanem.
Ostatecznie Radek Zidek zdecydował, że do Titisee-Neustadt pojedzie również Andrzej Stękała, który jesienią poprzedniego roku wraz z Krzysztofem Biegunem został usunięty z kadry B. Zakopiańczyk bardzo chciał jednak wrócić do polskich kadr w skokach narciarskich. Polski Związek Narciarski mu to umożliwił i teraz otrzymuje szansę zaprezentowania swoich umiejętności w Pucharze Kontynentalnym.
Przed dwoma laty Stękała została okrzyknięty kolejnym cudownym dzieckiem polskich skoków. W sezonie 2015/2016, gdy zawodzili liderzy polskiej reprezentacji, to właśnie 20-latek był motorem napędowym Biało-Czerwonych. Już w swoim debiucie w Pucharze Świata zdobył punkty, zajmując 27. miejsce w Engelbergu. Łącznie w całym sezonie 2015/2016 uzbierał 105 "oczek" (34. miejsce w klasyfikacji generalnej), a zasłynął także świetnym lotem na mamucie w Vikersund (235 metrów).
Gdy wydawało się, że kolejna edycja walki o Kryształową Kulę będzie dla młodego skoczka jeszcze lepsza, Andrzej Stękała kompletnie zniknął. Po nieudanym Letnim Grand Prix 2016 nie otrzymał ani jednej szansy startu w poprzednim Pucharze Świata. Później przyszła degradacja z kadry B, ale na szczęście jeszcze nie wszystko dla niego stracone. Warto trzymać kciuki, by zakopiańczyk wrócił na swój wysoki poziom, bo polskie skoki nie mogą pozwolić sobie na stratę kolejnego talentu.
ZOBACZ WIDEO: Zaskakująca wypowiedź Macieja Kota. Stracił cierpliwość? Patryk Serwański: Siła tych słów mnie nie razi