Zaledwie siedemnastoletni Pilch, lider klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego, w Bischofshofen po raz drugi przebrnął przez kwalifikacje do głównych zawodów konkursu Turnieju Czterech Skoczni. Tym razem zajął 42. miejsce. Całą otoczką, kibicami, telewizyjnymi kamerami i mikrofonami nie denerwował się już tak bardzo, jak wcześniej w Innsbrucku.
- Stres był już dużo mniejszy, zaczynam się powoli przyzwyczajać do warunków, jakie panują w Pucharze Świata - mówił najmłodszy z polskich skoczków. Na obiekcie imienia Paula Ausseleitnera spisywał się nieźle jak na swoje obecne możliwości, pewnym problemem był dla niego jedynie bardzo długi najazd. - Strasznie mi się dłużył, jest prawie taki, jak na skoczni mamuciej, tylko nie aż tak stromy. Poza tym wszystko było w porządku - powiedział.
Utalentowany nastolatek cieszył się natomiast, że w Bischofshofen nie było tak podłej pogody, jak w stolicy Tyrolu. - Tam strasznie zmokliśmy, tym razem na szczęście nie padało i pogoda była dużo fajniejsza - podkreślił i dodał, że jego celem na jutro jest oczywiście zdobycie punktów.
Przed rozmową z dziennikarzami "piszącymi", a po wizycie przed kamerą Telewizji Polskiej, Pilch przez chwilę rozmawiał z legendą polskiego dziennikarstwa sportowego Włodzimierzem Szaranowiczem. Redaktor Szaranowicz zatrzymał go, położył mu rękę na ramieniu i zadał kilka pytań. O co pytał?
- Chciał wiedzieć, czy pierwszy raz skakałem na tej skoczni. I czy zapuszczę takiego wąsa, jakiego kiedyś miał wujek - zdradził siostrzeniec Małysza. - Coś tam już powoli rośnie - uśmiechnął się. A po chwili dodał, że spotkanie z tak znanym i szanowanym dziennikarzem było dla niego nie lada przeżyciem.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Wojnarowski: Tylko katastrofa mogłaby odebrać Kamilowi Stochowi zwycięstwo w TCS
Zażartował z młodego zawodnika, a przecież to zawodnik jak inni.
Pilch w rewanżu mógł slytać, czy w połowie stycznia idzie na emeryturę? Czytaj całość