Ziobro pierwsze wideo opublikował na Facebooku 5 stycznia po godzinie 22. Poinformował w nim, że zawiesza karierę. - Skakałem po 125-126 metrów. Mój kolega Andrzej Stękała po 105-110 metrów. I ja nie dostałem powołania (...) Są równi i równiejsi. (...) Wiele osób chce mnie zniszczyć za kilka słów prawdy - to tylko część mocnej wypowiedzi, jaką zawodnik zamieścił w swoim oświadczeniu.
Drugie nagranie pojawiło się 11 stycznia przed godziną 14. Ziobro przedstawia dwa dowody na złe traktowanie. Przytacza 2016 rok, kiedy na zgrupowaniu kadr A i B w Hinzenbach odbył się sprawdzian wewnętrzny na skoczni. Zajął na nim trzecie miejsce. Na dowód tego wrzuca tabelę z oficjalnymi wynikami treningu. - Zamazuję imiona i nazwiska zawodników. Są to moi koledzy i w tej sytuacji są zupełnie niewinni. Dlatego też nie będę ich obarczać moimi problemami - wyjaśnia skoczek i dodaje, że do letniego Grand Prix nadal skakał dobrze. Na zawody jednak nie dostał powołania.
Kolejnym argumentem jest sytuacja po LGP w Wiśle. Zaznaczył, że w zawodach wziął udział wyłącznie dlatego, że Polacy dysponowali kwotą krajową. Wywalczył siódmą lokatę, był drugim z Polaków. Na kolejny konkurs powołania jednak nie otrzymał. - Co dostaję w zamian za siódme miejsce w Wiśle, opowiem wam w kolejnych historiach - zapowiedział Ziobro.
Adam Małysz, dyrektor koordynator ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim zaznacza, że trudno mu odpowiadać na zarzuty zawodnika. - Trzeba by wrócić do tamtych czasów. Poza tym, to trener decyduje o tym, kto jedzie na zawody. Ja wiem, że teraz będą wyciągane różne brudy. Jeśli on chce zdziałać coś walką, jaką teraz toczy, to może się przeliczyć. Jeśli trenerzy zaczną mówić, jaka była z nim współpraca, to naprawdę się rozczaruje. To on zdecydował, że zawiesza, czy kończy karierę. Bo już sam nie wiem - raz mówi tak, a raz tak. W pierwszym orędziu powiedział, że trenerzy go dyskryminują. Niech powie dokładnie - którzy trenerzy? Horngacher? Zidek? Mateja? Sobczyk? Jedno drugiego się nie trzyma. Dlaczego wtedy, kiedy czuł, że jest dyskryminowany, nie przyszedł do trenera? - pyta Małysz.
ZOBACZ WIDEO Apoloniusz Tajner krytycznie o Janie Ziobrze. "Szykował się do tego od dłuższego czasu"
Dyrektor w PZN podkreśla, że trenerzy nie wiedzą, o co chodzi Ziobrze. - Rozmawiałem zarówno z Zidkiem jak i Horngacherem. Zidek mówi, że Ziobro trenował, wszystko było w porządku. Były ustalenia, co dokładnie ma poprawić. Jeśli mu się to uda, zabierze go na Puchar Kontynentalny. Nie spełnił wymogów, więc nie był brany pod uwagę. Tymczasem Janek, bez żadnego wyjaśnienia, spakował się i wyjechał. Trenerzy uznali, że zrobił tak, bo nie otrzymał powołania i zapewne czuł się pokrzywdzony. Z Horngacherem natomiast Ziobro miał niewiele wspólnego. Skoczek dostał informację, że przed nim jeszcze wiele pracy. Zamysł był taki, że w kadrze B będzie liderem i będzie ciągnąć tę grupę w górę. Z kadrą A mógł w każdej chwili jechać na Puchar Świata, nie było żadnego problemu.
Żywa legenda polskich skoków zastanawia się, dlaczego sprawa nie jest zamknięta, mimo że w Ramsau odbyło się spotkanie, na którym wszystko wyjaśniono. Zarzuty Ziobry uznaje za mało poważne i dodaje, że skoczek nic nie robi, aby zmienić swoją sytuację. Jako zawodnik zacisnąłby zęby i wziął się do roboty.
Małysz, w sprawie Ziobry, rozmawiał także z Horngacherem. - Mówił, że nic nie ma do Janka. Od razu otrzymał deklarację, że jak będzie odpowiednio dobrze skakać, to pojedzie na zawody.
Czy PZN ma zamiar jeszcze analizować sytuację 26-latka? - Jan był w związku i przedstawił swoje argumenty zarządowi. Wszyscy wstali i jednogłośnie polecili mu, aby udowodnił, że jest dobry. Jeśli będzie pierwszy czy czwarty i nie będzie powoływany na zawody, to wtedy ma przyjść i powiedzieć, że jest dyskryminowany. Takie było stanowisko zarządu. Ale takich argumentów nie ma.
Małysz twierdzi, że Ziobro szuka przyczyn swojej sytuacji przede wszystkim w kwestiach pozasportowych. - Nie można tego zostawić w taki sposób. Jednak jako związek nic nie zrobimy, póki nie mamy argumentów, że zawodnik rzeczywiście jest dyskryminowany. Tym bardziej, że on wyciąga 2016 rok, czyli sytuacje sprzed prawie dwóch lat. Musimy traktować się poważnie. Jego ciężkiej pracy nie widać. Zarzuty Jana są na wyrost.
Odesłali go do kadry B myśląc że Czytaj całość