Szymon Łożyński: Brawo Polacy! To był idealny moment, by postraszyć rywali (komentarz)

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu polscy skoczkowie po triumfie w konkursie drużynowym PŚ w Zakopanem
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu polscy skoczkowie po triumfie w konkursie drużynowym PŚ w Zakopanem

W imponującym stylu polscy skoczkowie triumfowali w konkursie drużynowym Pucharu Świata w Zakopanem. Wysłali rywalom jasny sygnał - panowie wasza forma faluje, a my idziemy do przodu i w Korei możemy być nie do pokonania.

Do zmagań zespołowych w Pjongczangu pozostało już niewiele czasu, bowiem trzy tygodnie.

Tym samym konkurs drużynowy w Zakopanem był idealnym momentem, by pokazać wysoką formę i zasiać w głowach rywali niepewność. Mistrzowsko rozegrali tę partię podopieczni Stefana Horngachera.

Od początku sezonu nasi reprezentanci nie zawodzili w drużynówkach, ale nie skakali na tyle olśniewająco, by pokonać rewelacyjnych Norwegów. Zajmowali 2. i 3. miejsca, ale pozostawali w ścisłej czołówce.

Gdy wielkimi krokami zbliża się moment decydującej próby, Polacy wyciągnęli jednak najcięższe działa. W sobotę skakali znakomicie i zasłużenie sięgnęli po historyczny u siebie triumf. Najważniejsze jest jednak to, iż pokazali najgroźniejszym rywalom, zwłaszcza Norwegom, że ich forma cały czas idzie do przodu.

Ktoś powie, że Biało-Czerwoni skakali u siebie. Ktoś doda, że Skandynawowie wystąpili bez Daniela Andre Tande. Zgoda, ale to nie zmienia faktu, że nasi reprezentanci na pewno zasiali w głowach rywali niepewność. Teraz to przeciwnicy muszą się martwić jak dogonić Polaków, co nie jest dobre na kilkanaście dni przed najważniejszą imprezą czterolecia.

Co więcej, w skokach podopiecznych Stefana Horngachera jest jeszcze rezerwa. Pokazały to próby z pierwszej serii Kamila Stocha i Dawida Kubackiego. Obaj skoczyli dobrze, ale było ich stać na jeszcze lepsze skoki, co udowodnili w finale. Jeśli nie było ośmiu perfekcyjnych prób, a Polacy i tak potrafili osiągnąć bardzo dużą przewagę nad drugimi Niemcami i trzecimi Norwegami, to kolejny znakomity prognostyk dla nas.

Może i jest to pompowanie balonika przed igrzyskami, ale ciężko żeby było inaczej, przy takich skokach Biało-Czerwonych. Nasi rodacy już przed rokiem w Lahti na mistrzostwach świata pokazali, że świetnie radzą sobie z presją i dlatego nie boję się tego powiedzieć głośno. Moim zdaniem w Pjongczangu będą faworytem do złota w rywalizacji drużynowej. Czy mam rację? Wszystko niedługo zweryfikuje duża skocznia w Korei Południowej.

Zobacz inne teksty autora

ZOBACZ WIDEO: Dawid Kubacki: Przestawienie się z lotów na mamucie to nie problem

Komentarze (0)