"Niech będzie pochwalony Skoczek Polski". Kuczok znów pisze o zawodnikach Horngachera

Wojciech Kuczok w najnowszym felietonie znów napisał o polskich skoczkach. Głośnym echem odbił się jego poprzedni tekst, w którym kpił z Dawida Kubackiego.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski
Dawid Kubacki Getty Images / Lars Baron / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
- Dawid Kubacki nie przestaje się żegnać przed skokiem (...) Dalibóg, w żadną pracę z psychologiem nie uwierzę, dopóki to nerwowe "Wymię ojca..." będzie poprzedzało każdy dojazd do progu. Wygląda na to, że w przypadku skoczka z Nowego Targu wiara w Boga jest silniejsza od wiary w siebie - napisał Kuczok, laureat nagrody literackiej "Nike" czy "Paszportu Polityki", autor wielu tomików poezji, opowiadań, esejów, powieści.

Felieton na łamach "Gazety Wyborczej" był szeroko komentowany. Kuczok został mocno skrytykowany i w najnowszym tekście stara się wytłumaczyć. - Niech będzie pochwalony Skoczek Polski, niech nad nim niebiosa czuwają przed igrzyskami, na igrzyskach i po igrzyskach. To za jego sprawą nieco mniej ostatnio rozpaczam nad tym, że urodziłem się Polakiem; to dzięki jego formie nieco łagodnieją objawy mojego zatrucia narodem polskim (małymi literami myślanym jako wielomilionową grupą rekonstrukcyjną, co to się akurat wzięła za "obchody" Marca '68) - pisze w najnowszym felietonie Wojciech Kuczok.

- Przypomnę, iż dwa felietony wstecz nie po raz pierwszy wyraziłem z laickiego punktu widzenia swój sceptycyzm wobec manifestowania wiary przez sportowców w trakcie zawodów. (...) Wolność słowa pojmuję także jako prawo do spoglądania ukosem na to, co święte, przeto czułem się prawie nieledwie zakpić z tak demonstrowanej bogobojności - dodał Kuczkok.

Przyznał, że po pierwszym felietonie odczuł krytykę na własnej skórze. - Mnie od tego konto facebookowe zalała taka fala katolickiego miłosierdzia, aż musiałem się stać seryjnym banercą - bo jak mi kto robi kupę na parkiet, o ile nie jest niemowlęciem lub pieskiem, wyrzucam za drzwi. W kałuży przaśnego hejtu przeważały bluzgi, których nie powstydziłby się Klaus Kinsky grający w swoim słynnym monodramie Jezusa wkur...ego (...) Przypomniało mi się, że języczkiem u wagi, który przed laty spowodował moje odejście od religii, był nieuleczalny brak dystansu i poczucia humoru wiernych. Jeśli bóg katolików jest tak drętwy jak jego wyznawcy, to może lepiej, żeby nie istniał - zakończył.

ZOBACZ WIDEO: Dawid Kubacki jednym z faworytów w Pjongczangu? "Kalkulacje w niczym nie pomagają"


Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)
Czy sportowcy powinni manifestować swoją wiarę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×