Pierwsze indywidualne zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich miały zaskakującego zwycięzcę. Na skoczni w Wiśle najlepiej spisał się Jewgienij Klimow. Od razu pojawiły się głosy, że Rosjanin w tym sezonie może namieszać. Szybko jednak okazało się, że przed 24-latkiem bardzo dużo pracy.
W Kuusamo już tak dobrze nie było. Rosyjski skoczek w pierwszym konkursie nie awansował do drugiej serii, a w następnym był dopiero 26. Możliwe, że to wypadek przy pracy, ale Adam Małysz rzuca na sprawę inne światło. Polak zdradza, że wokół Klimowa zaczęło się kręcić wielu doradców.
- Przyznam szczerze, że trochę się o niego boję. Widziałem go w Ruce przed kwalifikacjami. Chodził raz w jedną, raz w drugą stronę, ktoś mu robił zdjęcia. Wyglądało to jak sesja zdjęciowa. Patrzyłem i myślałem: jak to, tuż przed zawodami?! Przecież nie wolno robić takich rzeczy. Ja rozumiem, że pewnie są naciski, ale dobrze jakby miał wokół siebie ludzi, którzy potrafią takie akcje zablokować - mówi Małysz w "Przeglądzie Sportowym".
Rosjanin musi zmierzyć się z nagłą popularnością. W Wiśle wygrał pierwszy raz w karierze i było to dopiero drugie podium. Jeżeli w porę nie trafi na odpowiednich ludzi, to wielkie nadzieje mogą zamienić się w rozczarowanie.
Przed Klimowem bardzo ważny weekend. Tym razem Puchar Świata odbędzie się w jego ojczyźnie. Wielu kibiców przyjdzie na skocznię w Niżnym Tagile specjalnie dla niego. Przekonamy się, czy poradzi sobie z wielką presją.
ZOBACZ WIDEO Apoloniusz Tajner odpowiada krytykom. "Nie wiem co to za eksperci"