W kwalifikacjach do zawodów na Gross-Titlis-Schanze, jednej z ulubionych skoczni Polaków, Stoch zajął 4. miejsce po wylądowaniu na 135. metrze. - To był mój zdecydowanie najlepszy skok z tych trzech piątkowych. Jest jednak nad czym pracować - powiedział lider polskiej kadry w rozmowie z Eurosportem.
W Engelbergu zawodnicy wracają do rywalizacji po dłuższej niż zazwyczaj, bo aż dwutygodniowej przerwie. Konkursy, które miały odbyć się tydzień temu w Titisee-Neustadt, odwołano z powodu niesprzyjających warunków pogodowych. Ze względu na wysokie temperatury organizatorzy nie zdołali naśnieżyć obiektu. Szwajcarzy nie mają tego rodzaju problemów. Śniegu nie brakuje, zawody zostaną przeprowadzone w zimowej scenerii.
- Miło jest skakać w zimowej atmosferze, takiej, jak w Engelbergu. Zawsze jest przyjemnie, gdy dookoła jest biało, a śnieg lekko prószy. Mamy zimę - nie ma co się dziwić, że jest śnieg - mówił Stoch wysłannikowi serwisu skijumping.pl.
Nasz najlepszy skoczek przyznał też, że cieszył się z możliwości spędzenia większej ilości czasu w domu, spowodowanej odwołaniem ubiegłotygodniowych konkursów.
- Takich weekendów, gdzie można posiedzieć w domu, odpocząć, nie ma zbyt wiele. Śmiałem się, że latem nie miałem tyle dni, żeby spać we własnym łóżku, co teraz. Można było odetchnąć i doszlifować pewne elementy - zaznaczył.
Przed sobotnim konkursem Stoch nie ma wygórowanych oczekiwań. Chciałby tylko, żeby zawody były sprawiedliwe i żeby dopisała publiczność. - Moje życzenia? Żeby pogoda była dobra, żeby nie wiało za bardzo i żeby przyszło dużo ludzi. A z resztą damy sobie radę - podkreślił najlepszy skoczek Pucharu Świata w sezonie 2017/2018.
ZOBACZ WIDEO Andreas Goldberger docenił Piotra Żyłę. "Skacze na wysokim poziomie"