67. TCS: Bischofshofen, czyli wszystko się może zdarzyć

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Fenomenalny Ryoyu Kobayashi pozostaje poza zasięgiem reszty, ale za jego plecami wiele może się jeszcze zdarzyć. Zwłaszcza na tak specyficznej skoczni jak obiekt w Bischofshofen.

W tym artykule dowiesz się o:

Niedościgniony Ryoyu Kobayashi, zmierzający śladem Kamila Stocha i Svena Hannawalda po komplet czterech triumfów. Dawid Kubacki z niewielkimi szansami na podium turnieju, mający ponad 24 pkt straty do trzeciego Andreasa StjernenaKamil Stoch czwarty, ale różnica do podium wciąż spora (15,3 pkt). Oto krajobraz po trzecim konkursie w Innsbrucku.

Zmagania na Bergisel były dosyć frustrujące z punktu widzenia polskiego kibica. Manipulacje belką startową, niezbyt miarodajne przeliczniki za wiatr, fatalny skok Piotra Żyły i koniec szans na czołową dziesiątkę turnieju, popsuta druga próba Kubackiego. Humory poprawił Stoch, którzy w drugiej kolejce wykorzystał huragan pod narty i poleciał na 131. metr. Był ostatecznie piąty, ale trzeba przyznać, że przychylni sędziowie podarowali mu przynajmniej dwa dodatkowe punkty za koślawe lądowanie.

Powodów do przesadnego optymizmu zatem nie ma, choć trzykrotny mistrz olimpijski zaznacza, że jest całkiem blisko wysokiej formy. Straty spróbuje nadrobić w Bischofshofen, gdzie akurat dużo może się zmienić. Właściwie wszystko, oprócz końcowego triumfu Kobayashiego.

Skocznia im. Paula Ausserleitnera nie wszystkim przypadła do gustu. Przede wszystkim ze względu na długość rozbiegu. Zawodnicy mają do pokonania ok. 100 metrów do progu, trudno wytrzymać napięcie i wstrzelić się z wybiciem. To zresztą duży obiekt, na którym przy korzystnym wietrze można daleko odlecieć.

ZOBACZ WIDEO Kto sportowcem roku w Polsce? "Stoch zrobił tyle, że więcej się nie da. A może nie wygrać"

W 2017 roku przekonaliśmy się, że Bischofshofen może przewrócić klasyfikację do góry nogami. Liderujący po trzech konkursach Daniel Tande zupełnie popsuł drugą próbę, ratował się przed upadkiem i klepnął na 117. metr. Dzięki temu końcowe zwycięstwo Stocha nie było zagrożone, a na drugą lokatę wskoczył Żyła. Wydawało się, że Norwega przygniotła presja i odbił się za wcześnie. Jak wyjaśniał potem, chodziło o niesprawne zapięcie nart i zdarzenie mogło skończyć się tragicznie.

Zanim dojdzie do ostatecznych rozstrzygnięć, zawodnicy sprawdzą obiekt w treningach i kwalifikacjach. Zapewne Ryoyu Kobayashi znowu "odpali" podczas próbnych skoków i wszystkim zrzednie mina. Prawda jest taka, że największym rywalem dla Japończyka jest on sam. Jeśli utrzyma swój normalny poziom z tego sezonu, to nikt mu nie zagrozi.

Sobota, 05.01.2019:
17:00 - jedna seria treningowa*
18:00 - kwalifikacje

*Opóźnienia wynikają z intensywnych opadów śniegu w Bischofshofen. Jury już zdecydowało o odwołaniu jednego treningu. Drugi przesunięto dopiero na 17:00, a kwalifikacje mają rozpocząć się zaraz po nim.

Komentarze (3)
avatar
Eljot Nes
6.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak zwykle najdalej, ale w klasyfikacji daleko. Co to za nacja ci Polacy, tylko emocje...a tu trzeba...no właśnie wiedza kosztuje. 
avatar
Stanisław Dublanka
5.01.2019
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Dlaczego Kobayashi po zakończeni skoku oddaje narty innej osobie a zostaje z inymi nartami niż skakał. 
avatar
R77
5.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
KAMIL wierzymy w Ciebie:)))!!!! Daj czadu!!!!