Kryzysu nie ma. Polacy potęgą. Na razie są faworytami konkursu drużynowego MŚ

PAP/EPA / ANDREA SOLERO / Polacy cieszą się z wygrania przez Dawida Kubackiego konkursu PŚ w Predazzo
PAP/EPA / ANDREA SOLERO / Polacy cieszą się z wygrania przez Dawida Kubackiego konkursu PŚ w Predazzo

Po 67. TCS można było usłyszeć głosy, że Polacy są w lekkim kryzysie. Wystarczy jednak spojrzeć na klasyfikacje Pucharu Świata, Pucharu Narodów oraz wyniki w Predazzo, by zaprzeczyć tej tezie. Drużynowo Biało-Czerwoni są w skokach potęgą.

Za podopiecznymi Stefana Horngachera świetny weekend Pucharu Świata w Predazzo.  We Włoszech w obu konkursach indywidualnych dwóch naszych reprezentantów było na podium. Najpierw w sobotę 2. miejsce wywalczył Dawid Kubacki, a trzeci był Kamil Stoch. Dzień później trzykrotny mistrz olimpijski również stanął na najniższym stopniu podium. Z kolei Kubacki odniósł pierwsze pucharowe zwycięstwo w karierze. W dziesiątce obu konkursów był również Piotr Żyła.

Rywalizacja w Predazzo szybko powinna zatem zakończyć dyskusję, że Biało-Czerwoni przeżywają lekki kryzys. Rzeczywiście 67. Turniej Czterech Skoczni nie był w ich wykonaniu idealny, ale na pewno 4. miejsce w klasyfikacji Kubackiego i 6. pozycja Stocha nie były powodem do niepokoju.

Zmartwieniem mógł być jedynie nagły spadek formy Piotra Żyły, który dominował na początku sezonu. Stefan Horngacher uspokajał jednak, że słabsze skoki jego podopiecznego w Niemczech i Austrii wynikały z problemów natury fizjologicznej. I rzeczywiście, już tydzień później Żyła skakał zdecydowanie lepiej i znów był wśród najlepszych.

Pojawiały się także opinie, że brakuje polskiej drużynie czwartego, mocnego zawodnika do rywalizacji zespołowej. Jakub Wolny skacze w kratkę, a Maciej Kot i Stefan Hula są dalecy od optymalnej formy. Jednakże przy tak mocnej trójce jaką ma obecnie polska kadra (Kubacki, Stoch, Żyła), ten czwarty skoczek wcale nie musi być aż tak mocny. Wystarczy, żeby oddawał dwa poprawne skoki (a na takie stać Wolnego, Kota i Hulę), które w indywidualnym konkursie PŚ dałyby miejsca w czołowej trzydziestce.

To w zupełności może wystarczyć Biało-Czerwonym do wygrywania konkursów drużynowych, co pokazały zmagania w Predazzo. Po sobotnich i niedzielnych zmaganiach indywidualnych podliczyliśmy noty czterech najwyżej sklasyfikowanych zawodników Polski i Niemiec. Te dwie reprezentacje w Pucharze Narodów są zdecydowanie lepsze od reszty stawki i między nimi powinna rozegrać się walka o triumf w tej klasyfikacji jak i w zawodach drużynowych na MŚ w Innsbrucku.

We Włoszech zarówno w sobotę jak i niedzielę lepszą notę mieli Biało-Czerwoni. Gdyby były to zmagania drużynowe, Polacy wygraliby dwa razy z rzędu i to mimo faktu, że czwarty skoczek w naszym zespole miał indywidualnie 30. (Stefan Hula w sobotę) i 25. (Maciej Kot w niedzielę) wynik.

Po prostu nie ma w tej chwili w skokach reprezentacji, która miałaby cztery bardzo mocne ogniwa. Po trzech świetnych zawodników posiadają Polacy (Kubacki, Stoch, Żyła) i Niemcy (Leyhe, Geiger, Eisenbichler). U Norwegów tak naprawdę nikt nie jest na razie pewniakiem, bo raz dobrze skacze Stjernen, raz Johansson lub Forfang, a są też konkursy kiedy żadnego z podopiecznych Alexandra Stoeckla nie ma w czołówce. Nieprzypadkowo Norwegowie w Pucharze Narodów tracą prawie 1000 punktów do Polaków.

Austriacy to na razie tylko Stefan Kraft i dla nich nawet brązowy medal w drużynowym konkursie na MŚ w Innsbrucku byłby dużym sukcesem. Wiele mówiło się o tym, że zagrozić mogą Japończycy. Jednakże poza fenomenalnym Ryoyu Kobayashim pozostali Azjaci także skaczą bardzo w kratkę. Nie mówiąc już o Słoweńcach, gdzie poza Timi Zajcem i niespodziewanie dobrze skaczącym w Predazzo Anze Semenicem, trudno kogokolwiek pochwalić.

Najbardziej stabilni są właśnie Biało-Czerwoni i Niemcy. Przy czym nasza mocna trójka jest jednak aktualnie nieco lepsza od czołowej trójki naszych zachodnich sąsiadów. Najlepiej pokazuje to klasyfikacja generalna Pucharu Świata, w której 2., 3. i 4. miejsce zajmują odpowiednio Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Z kolei Leyhe sklasyfikowany jest na 6., Geiger na 7., a Markus Eisenbichler na 10. pozycji.

Słabsza forma Wolnego, Huli i Kota nie jest zatem powodem do wielkiego zmartwienia. Nawet przy tylko niezłych skokach, któregokolwiek z wyżej wymienionych skoczków, nasza najmocniejsza trójka jest w stanie poprowadzić Polskę do zwycięstwa. Warto pamiętać także o jednym, zawsze ten teoretycznie najsłabszy skoczek w danym zespole na zmagania drużynowe mobilizuje się podwójnie. Po prostu zdaje sobie sprawę z siły kolegów i stara się do nich dorównać.

Poza tym Predazzo pokazało, że forma zwłaszcza Stefana Huli i Macieja Kota zwyżkuje. Do konkursu drużynowego na MŚ w Innsbrucku (24 lutego o 14:45) pozostał jeszcze ponad miesiąc, dlatego można być niemal pewnym, że ich dyspozycja będzie jeszcze wyższa. Na pewno rezerwy ma także Kamil Stoch, który i tak już skacze dobrze.

Sytuacja Biało-Czerwonych przed obroną tytułu jest naprawdę bardzo dobra. Prowadzą w Pucharze Narodów. Mają trzech skoczków w czołowej czwórce klasyfikacji Pucharu Świata, a do tego forma tych słabszych obecnie zawodników również rośnie. Po prostu, rywale powinni się obawiać Polaków, bo na nieco ponad miesiąc przed mistrzostwami świata trudno sobie wyobrazić, że nie obronią tytułu z Lahti.

ZOBACZ WIDEO: Co z następcami polskich skoczków? "Wyrwa może być widoczna"

Komentarze (6)
avatar
Grieg
15.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Będzie podobnie jak po katastrofach w 2006 i 2008 - konkurs się odbędzie, ale bez oprawy muzycznej i wszelkich rozrywkowych atrybutów. No chyba że radykalnie popsuje się pogoda. 
avatar
Joasia Paszko
15.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
yes
15.01.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Artykuł chyba na zamówienie?
A co PZN powie o skokach kontynentalnych i o narciarstwie alpejskim?