Powtórzyła się sytuacja z poprzedniej zimy, kiedy to Kamil Stoch dziewięć razy wygrywał indywidualne zawody PŚ. 28 stycznia 2018 r. trzykrotny mistrz olimpijski startował na Wielkiej Krokwi jako lider klasyfikacji generalnej PŚ i główny faworyt do zwycięstwa. Polak trafił na niekorzystne warunki atmosferyczne i ku rozpaczy kilkudziesięciu tysięcy kibiców zgromadzonych pod skocznią został sklasyfikowany na 38. miejscu. Była to jedyna taka sytuacja w sezonie 2018/2019, w której Polaka nie było w czołowej "30". Przed tym konkursem Stoch, po raz ostatni nie przebrnął pierwszej serii 31 stycznia 2016 r. w Sapporo, zajmując 41. pozycję.
Tegoroczna zima także jest udana dla skoczka z Zakopanego. 31-latek pięciokrotnie stawał na podium, a najgorszym miejscem jak do tej pory było dwunaste, wywalczone podczas ostatnich zawodów 67. TCS na obiekcie w Bischofshofen. Niestety także w tym roku Kamil Stoch nie będzie zaliczał konkursu w Zakopanem do udanych. Podobnie jak dwanaście miesięcy wcześniej musiał zmierzyć się z trudnymi warunkami panującymi na Wielkiej Krokwi i skokiem na odległość 122,5 metra ukończył rywalizację na 36. miejscu.
Wart odnotowania jest fakt, że kilka tygodni po nieudanym konkursie w polskiej stolicy Tatr, Stoch wywalczył złoty medal IO w Pjongczangu na dużej skoczni oraz wraz z kolegami brąz w zawodach drużynowych. Liczymy na kopię tej sytuacji podczas zbliżających się MŚ w Seefeld (20 lutego - 3 marca 2019 r.).
ZOBACZ WIDEO: Małysz o drużynówce w Zakopanem: "Dziwie się jury, że pozwoliło na tak dalekie skoki"
Jolkasty powrócił...!