- To co się działo w pierwszej i drugiej serii, to trochę nie pasowało do rangi zawodów, jakimi są mistrzostwa świata - podkreślił ekspert WP SportoweFakty.
Przede wszystkim Rafał Kot nawiązywał do zachowania jury z belkami startowymi. W pierwszej serii sędziowie kilkukrotnie podwyższali rozbieg, co nie było dobrym rozwiązaniem. Najlepsi skakali w trudnych warunkach, a przez wiele odjętych punktów za wiatr i tak nie mieli większych szans na sukces. Z kolei gdy pod sam koniec finałowej serii nad skocznią była śnieżyca, jury nie podwyższyło rozbiegu najlepszym, by ci mieli większe prędkości najazdowe.
- To podnoszenie belki w pierwszej serii tak naprawdę nakręcało tylko spirale niemocy u najlepszych zawodników z czołówki Pucharu Świata. Pamiętajmy, że skoczkowie skakali na skoczni normalnej. Nie da się na niej odskoczyć na 10 albo 15 metrów dalej z wyższej belki, a wiele punktów za podniesiony rozbieg i tak było odejmowane. Lepiej gdyby jury do końca pierwszej serii pozostało przy 9. belce albo podniosło ją tylko o jeden stopień. Wówczas premierowa kolejka byłaby o wiele bardziej sprawiedliwa - podkreślił były fizjoterapeuta polskiej kadry skoczków.
ZOBACZ WIDEO Z wizytą u rodziny Dawida Kubackiego. "Gdyby nie został skoczkiem, być może byłby pilotem samolotu"
- Z kolei w drugiej serii jury zachowało się dokładnie odwrotnie. Dawid Kubacki jechał na progu prawie o trzy kilometry szybciej od Kobayashiego i Geigera, ponieważ przy jego próbie nie sypał jeszcze tak mocno śnieg. To jest przepaść. Jury powinno pod koniec finału podnieść belkę startową, ponieważ ci najlepsi mieli zalegający śnieg w torach i nie byli w stanie nic zrobić. Zachowanie jury po prostu było dziwne. Nie zmienia to jednak faktu, że konkurs skończył się dla nas wspaniale i bardzo się z tego cieszę - dodał Rafał Kot.
Czytaj także: Szymon Łożyński: Nastroje były różne, ale na koniec warto podziękować jury
Na półmetku piątkowego konkursu w Seefeld Dawid Kubacki zajmował 27., a Kamil Stoch 18. miejsce. W finale Biało-Czerwoni oddali jednak świetne skoki i znakomicie wykorzystali to, że podczas ich prób nie sypał jeszcze zbyt mocno śnieg. Kubacki uzyskał 104,5, a Stoch 101,5 metra. Dodatkowo obaj Polacy mieli sporo dodanych punktów za wiatr w plecy. Ostatecznie tak dalekie próby i dodane punkty pozwoliły im wywalczyć złoty oraz srebrny medal mistrzostw świata, co po pierwszej serii wydawało się nierealne. Co stało, oprócz dobrych warunków, za tak dobrymi skokami Polaków?
- Od Kamila i Dawida mogliśmy oczekiwać walki o medale. W pierwszej serii stało się, co się stało. Na pewno na półmetku nie marzyli już o medalu. Zdawali sobie sprawę ze straconej szansy. Zeszła z nich presja, dlatego do drugiego skoku podeszli treningowo. I to dało świetne efekty. Drugi skok Dawida był idealnie trafiony w próg, bo pierwszy dodajmy był trochę spóźniony - przeanalizował rozmówca WP SportoweFakty.
Czytaj także: król lata został mistrzem świata. Życie Dawida Kubackiego to nie tylko skoki
- Partia Wiosna biedronia :D :)))))
Po pierwszej serii skoków dziennikarze TVP Sport krzyczeli: "skandaliczne warunki", "skandaliczny konkurs".
Horngacher był w Czytaj całość