Takiego konkursu o mistrzostwo świata w historii skoków jeszcze nie było. Obie serie, przez zmienne warunki pogodowe, były dramatyczne. W pierwszej dużego pecha do pogody miał między innymi Dawid Kubacki, który przy wietrze w plecy uzyskał tylko 93 metry i z notą 85,3 punktu do finału awansował dopiero z 27. pozycji.
Taka lokata ostatecznie okazała się jednak wielkim szczęściem dla nowotarżanina. W finale 28-latek oddał skok jako jeden z pierwszych. Doskonale wykorzystał, że podczas jego próby nie sypał jeszcze śnieg. Z wiatrem w plecy uzyskał 104,5 metra, objął prowadzenie i nie oddał go już do końca zawodów, zdobywając złoty medal!
Czytaj także: Rafał Kot wyjaśnił powód tak dalekich skoków Polaków w finałowej serii i skrytykował pracę jury
Niewiarygodny w całej tej sytuacji jest fakt, że niewiele zabrakło, by Kubackiego w ogóle nie było w drugiej serii. Sklasyfikowany w konkursie na 31. miejscu Andreas Alamommo po premierowej kolejce miał notę zaledwie o 1,1 punktu słabszą od nowotarżanina. Wystarczyło zatem, żeby Kubacki w pierwszej serii wylądował na 92. metrze i jego wielkiego sukcesu nie byłoby.
ZOBACZ WIDEO Z wizytą u rodziny Dawida Kubackiego. "Gdyby nie został skoczkiem, być może byłby pilotem samolotu"
Na szczęście 28-latek uzyskał notę, która pozwoliła mu na start w finale i skuteczny atak na tytuł mistrza świata. Przypomnijmy, że srebro w tych zawodach wywalczył Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski także atakował podium z odległej pozycji. Po pierwszej serii późniejszy wicemistrz świata zajmował 18. miejsce. Srebro zagwarantowała mu finałowa próba na 101,5 metra. Brązowym medalistą został Austriak Stefan Kraft.
Czytaj także: król lata został mistrzem świata. Życie Dawida Kubackiego to nie tylko skoki